wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 33



----------------- Oczami Julki--------------
Obudziłam się. Najpierw otworzyłam jedno oko, później drugie i wyskoczyłam z  łóżka jak poparzona.
Jeju gdzie ja jestem ? Zadawałam sobie to pytanie rozglądając się dookoła. I gdzie moje ubrania ? Po chwili mój mózg rozruszał się przypomniałam sobie wszystko. Usiadłam na łóżku i zaczęłam śmiać się, tak głośno jak nigdy. Do tego jeszcze płakałam. Nie mogłam przestać. Nie polecam takiego stanu. To jest strasznie męczące.W końcu przybiegł ktoś, znaczy w sumie nie ktoś tylko Bartek, bo on tu mieszka. Nie widziałam go tylko słyszałam, bo rozmazywał mi się przez łzy. W końcu wziął mnie za ramiona i posadził. Mój śmiech się skończył. Od niego już bolał mnie brzuch, a jutro będę miała zakwasy pewnie. Bartek dziwnie się na mnie patrzył, chociaż wcale się mu nie dziwię, bo ja już uciekałabym od takiej osoby.
- Już Ci lepiej ? - zapytał trochę zaspany
- Tak, dzięki. - powiedziałam ocierając łzy.
- Mogę wiedzieć z czego się śmiałaś? - zapytał trochę z przerażeniem.
- Z własnej głupoty. Przypomniałam sobie, gdzie mam kluczyk - powiedziałam i znowu miałam ochotę roześmiać się, taka głupia jestem.
- Gdzie?
- Zgaduj - powiedziałam - tylko, że to nie jest łatwe i chyba nigdy nie wpadłbyś na to.
- Nie zamknęłaś pokoju - odpowiedział
- Nieeeeee, zamknęłam na pewno- powiedziałam uśmiechając się
- Wiesz, że nie jest dużo wariantów, bo obszukałaś wszystko i nie było. No mów co zrobiłaś z nim! - powiedział zaciekawiony.
- miałam go w staniku - powiedziałam
Gdy tylko usłyszał to wybuchnął śmiechem.
- Nie ma w tym nic do śmiechu - powiedziałam utrzymując powagę, gdy przestał sama już nie wytrzymałam i oboje się śmialiśmy.
Jednak po chwili już to nie było tak zabawne, jak wcześniej. Zebraliśmy swoje dupki z podłogi i powędrowaliśmy na dół. Coś było nie tak. Ale nie umiałam powiedzieć co. Wraz z wejściem do kuchni zobaczyłam mężczyznę. Przestraszyłam się, krzyknęłam i uczepiłam ramienia Bartka.
Wtedy on obrócił się z uśmiechem po czym  jego mina zmieniła się na  zaskoczoną. No nie dziwię mu się, zobaczył nas w takim stanie jakbyśmy robili nie wiadomo co...
- Cześć tato - powiedział Bartek.
- Cześć wam - odpowiedział jego tata.
- Dzień dobry - wymamrotałam i wyszłam, później już biegnąc do pokoju i paląc buraka. Jeju jaki wstyd.
Co ja mam teraz zrobić? Pójść tam a może zostawić karteczkę i pójść sobie? W sumie mam wszystko co potrzebne, więc chyba pójdę. Ubrałam się i napisała mu kartkę zostawiając na łóżku.

"Trochę słaba to była sytuacja, poszłam sobie. Mam nadzieję, że jakoś to wytłumaczysz. Wierzę w Ciebie. Do zobaczenia :)"

Szłam po schodach najciszej jak mogłam. Gdy doszłam do drzwi, uśmiechnęłam się patrząc za siebie z wyśmienitego skradania się. Mogłabym pracować jako szpieg. Otrząsając się z moich rozmyślań, ubrałam płaszcz i wyszłam. Sprawdziłam czy mam kluczyk w staniku i ruszyłam przed siebie. Wyszłam na ulice, była 9.10. Uśmiechnęłam się, z jednej strony wstyd, a z drugiej jak w filmach.
-------------------------------------------------------------------
rozdział dedykowany



Moje najwytrwalsze czytelniczki :D jesteście kochane ♥

 dziękuję komentującym anonimkom  oraz
wszystkim innym tylko czytającym  :)

I jak się podoba? :) Może być ? Wesołego i pijanego sylwestra :) I szczęścia w nowym roku ! 

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 32



Postanowiłem, ze jednak nie będę jej ruszał. Nie chciałem jej się narażać, bo
jak źle odebrałaby to, już nie miałbym u niej szans. No może dałaby się przekonać,ale nie chce się przekonywać o tym. Z kobietami nigdy nic nie wiadomo. Wole być na bezpiecznej pozycji. Ucałowałem ją w czoło i powiedziałem
- Dobranoc mała.
Odwróciłem się i już miałem wychodzić, ale pomyślałem i jednak postanowiłem rozebrać ją. No może nie całą tylko legginsy. Chociaż trochę będzie jej chłodniej. Swetra nie ruszyłem, bo tam cycki. Wiadomo, że nie wszyscy mają cycki, ale dupę ma każdy, więc się odważyłem złapać za gumkę i pociągnąć do dołu. Pierwszy raz tak bardzo trzęsły mi się ręce. Nawet nie było tak

przy pierwszym rozbieraniu dziewczyny. Zeszły lekko. Miała taką miękka skórę. Położyłem rękę na jej kolanie i przesunąłem w górę. Taka miękka... moja ręka była coraz wyżej. Ale oderwałem się od niej. Przykryłem ją i wyszedłem prawie wybiegając. Co ja mogłem narobić? Już nigdy nie spojrzałaby na mnie, ale w porę ogarnąłem się. Położyłem się w innym pokoju. Leżałem tylko tułowiem, a nogi mi zwisały, tak rozłożony myślałem nad wszystkim. To łóżko było chyba na dwie osoby, takie wielkie. Chyba na pewno. Takie łoża są super, ale tylko wtedy, gdy się kogoś przyprowadzi do niego. Nagle poczułem wibracje. Wyjąłem telefon bez pośpiechu. 

Od : Natalia
Czemu się nie odzywasz? Trzeba powtórzyć to spalanie kalorii :) czekam na telefon : *

Przeczytałem i przypomniałem sobie nasze ćwiczenia. Uch... ale się zmęczyłem, ma dziewczyna kondycje. Na sama myśl serce zaczęło mi głośniej i szybciej walić. To takie super uczucie jeśli dziewczyna chwali ostre spalanie kalorii. Ustawiłem sobie przypomnienie na 20 i usunąłem wiadomość, żeby nikt nieproszony tego nie przeczytał. Zobaczyłem na zegarek, była prawie 3. No to chyba czas najwyższy na spanie. Rozebrałem się i wskoczyłem do łózka. Jednak kręciłem się nie mogąc zasnąć. Ubrałem koszulkę i poszedłem po mleko na sen, zawsze dawała mi je moja mama. Ona wiedziała co najlepsze. Podgrzałem sobie mleko w mikrofali patrząc jak kubek kreci się w środku. Gdy już mikrofalówka zaczęła piszczeć, że już gotowe, już miałem otwierać drzwiczki kiedy usłyszałem ciche tuptanie. Odkręciłem się spokojnie i zobaczyłem Julkę. Była taka malutka, a w tym niedługim swetrze wydawała się jeszcze niższa. 
- Gorąco mi, aż się zgrzałam cała - powiedziała i widać było rumieniec od gorąca na jej twarzy.
Ściągnąłem bluzkę podając jej i uśmiechając się.
- dziękuje - powiedziała odwracając się do mnie tyłem i zamieniła sweter na moja bluzkę. Miała super pupe i super figurę i czego chcieć więcej? No dobra może jeszcze cycki duże i będzie ok. W sumie jakie ona ma cycki? Nie przyglądałem się, jeszcze, ale pewnie nie są najgorsze. Odlatując myślami zapomniałem otworzyć drzwiczki i mikrofalówka dawała o sobie znać piszcząc, że już dawno skończyła swoja prace. Nie słyszałem tego. Dopiero gdy Julka klasnęła w dłonie przed moim nosem oprzytomniałem. Wypiłem pół i zaproponowałem jej drugie pół, ale nie chciała. Wiec wypiłem do końca  i rozpoczęliśmy rozmowę wchodząc na gore. Stanęła przy drzwiach do pokoju, w którym spała.

- Dobranoc - powiedziała i dał mi buziaka w policzek.
- Dobranoc mała - powiedziałem i oddałem jej całusa. - A może chcesz jeszcze pogadać ? -zapytałem nieśmiało.
- Chętnie, ale jutro też jest dzień - powiedziała i uśmiechnęła się.
- No dobrze, dobranoc - powtórzyłem i dałem jej kolejnego buziaka.
Schowała się w ciemnym pokoju, więc nic innego nie zostało mi i poszedłem spać do swojego wielkiego łóżka. 
-------------------------------------------
macie taki krótki :) chyba nie jest najgorszy ? :) Mile widziane opinie :)

piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 31



Jego brzuch wydawał coraz głośniejsze odgłosy.
- Jeju, jest 12, a Tobie chce się jeść ? - powiedziałam zdziwiona
- Trzeba coś zjeść, żeby cyganie nie śnili się! Moja babcia tak mówiła i nigdy nie chodzę spać na głodno. - powiedział z przejęciem.
- Normalni ludzie to o tej godzinie śpią, a nie jedzą. Do tego wszystko pójdzie Ci w brzuszek i będziesz tłusty! - powiedziałam i zaśmiałam się wyobrażając sobie grubaskowego Bartka.
- Ty też jesteś nienormalna! Też nie śpisz, więc cicho - powiedział i uśmiechnął się, a zaraz po tym wyszedł do kuchni.
Poszłam za nim, nie chciałam żeby spalił tak ładnego domu. Wchodząc zobaczyłam, że wcale nie jest spięty tym, że ma gotować. Uśmiechał się w dodatku. Nooo nieźle. Może mi gotować, zamiast jedzenia ze stołówki będę miała smaczne domowe żarcie. Chociaż jeszcze nie wyjdę z propozycją, bo jak okaże się, że gotuje jeszcze gorzej to będzie źle.
Już po kilku minutach makaron z pomidorami był gotowy. Od tych zapachów zrobiłam się głodna. Oczywiście zostałam poczęstowana. Danie nie tylko wyglądało super, ale smakowało wybornie. Było czuć bazylię, także cały dom wypełniał jej zapach.
- Zamawiam tego bardzo duuuuuuużo - powiedziałam z makaronem w ustach.
- Jaka dama, z makaronem w ustach się nie mówi.- powiedział i upomniał mnie jak rodzic.
- Przepraszam, nie będę - powiedziałam znowu z pełną buzią.
Przynajmniej zasłoniłam się ręką, żeby nie widział nic. Jestem bardzo kulturalna.
Po jedzeniu poszliśmy jeszcze do salonu, ale powieki już mi się zamykały, nie miałam siły ich otwierać.
- Chodź, dam Ci coś na przebranie, albo poczekaj lepiej.
Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, a on już znikł mi z pola widzenia. Nie czekałam długo, przyniósł mi swoją koszulkę. Była meeeeega wielka,  ale urocza, tak fajnie jak chłopak daje dziewczynie swoją koszulkę.  - Gdzie mam spać? - zapytałam ledwo patrząc
- W moim pokoju, jesteś gościem - powiedział uśmiechając się. -Chodź - dodał i wziął mnie na ręce.
Mimo moich malutkich protestów, bo na większe nie miałam siły, doniósł mnie do łóżka. Mówił jeszcze coś, ale słyszałam jak przez ścianę, zmógł mnie sen.

---------------------------- oczami Bartka---------------------
Wchodząc z nią na górę, każdy krok stawiałem uważnie. Nie chciałem jej upuścić. Nie chciałem, aby stała jej się krzywda. Coś mamrotała pod nosem, co było śmieszne, ale nie mogłem aż tak bardzo się rozpraszać. W końcu po 12 schodkach wszedłem na górę. Tak! Stałem na górze, z nią na rękach. Spała oddychając cicho i miarowo. Wsłuchiwałem się przez chwilę, a później położyłem ją w łóżku. Wszystko byłoby ok, gdyby była przebrana, ale nie była. miała sweter. Nie chciałem żeby ugotowała się w nim. Nie chciałem również żeby wzięła mnie za zboczeńca jakiegoś. No i co robić ? Nabrałem powietrza i wypuściłem, trochę mózg mi się dotlenił i postanowiłem...



--------------------------------------
macie taki krótki :< Podoba się ? Jak myślicie co zrobi ? :)

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 30



- Cześć, co tam? - zapytał
- Cześć, hmmm no.. mógłbyś sprawdzić swój samochód? Bo miałam kluczyk od pokoju, ale już nie mam.
- No spoko. Zejdź na dol tylko. - powiedział i rozłączył się.
Zeszłam, ale w tych ciemnościach nic nie widziałam. No możne czubek własnego nosa. Ale nie ze jestem zarozumiała, tylko jest ciemno. Nagle coś mnie oślepiło. Tak nagle, że aż cofnęłam się zamykając oczy i zasłaniając się ręka. Nie wiem kto to, ale jest genialny... mogłam oślepnąć. Po dłuższej chwili moje oczy zaczęły przystosowywać się już do takiego światła. Nadal jednak nie mogłam patrzeć, ten ktoś jest geniuszem. Pogratulować mu tylko inteligencji. Przeszłam parę kroków, próbując wyjść z oświetlonego miejsca. Jednak nie naszłam się za wiele, bo zgasły. Chwała Ci mózgu tego człowieka. Po chwili jednak ogarnęłam, że to samochód Bartka. Jak to on już czekał? Wysiadł z niego duży człowieczek i krzyknął żebym podeszła. W tej chwili przekonałam się już na 100%, że to Bartek jest geniuszem i nie miałam żadnych wątpliwości co do tego. Idąc zastanawiałam się co mu powiem. Nie chciałabym siedzieć w niezręcznej ciszy. Wsiadłam do samochodu.
- Czemu nie wszedłeś na górę jak tu stałeś?
- Chciałem żebyś pofatygowała się dla mnie - powiedział z dosyć słabym uśmiechem, ale jednak.
- Znalazłeś kluczyk? Jak nie to nie wiem gdzie będę spala. -powiedziałam i pierwszy raz zaczęłam się zastanawiać nad tym.
- U mnie, możesz spać na kanapie. - powiedział ze śmiechem.
- Yhym, tylko prędzej czy później muszę go znaleźć.
- Nie ma zastępczego?
-Sekretariat do 14 czy 15 dziś. Nic nie mogę zrobić.
- Szukałeś?
- Jeszcze nie. 

Coooooo? Jak tu stał to mógł szukać. Co on robił? Po jego odpowiedzi nawet nie odpowiedziałam tylko zabrałam się za szukanie, dywanik, siedzenie pod siedzeniem. Wszędzie gdzie tylko się kręciłam. Nie było. I co ja zrobię? Em nie ma, a do czerwonej nie pójdę spać. Jestem w dupie, takiej wielkiej...
- Myślę ze mogłabyś jechać do mnie. Nie żartuje- powiedział z powagą.

Nie byłam tym zbytnio ucieszona. Trochę źle czułam się po tej sytuacji. Ja do niego nic nie czuje, chyba że czuje nic o tym nie wiedząc? A tu całując się z nim dałam mu nadzieję. Nie chce tak. To nieodpowiednie.
- Mała, nie chciałbym żebyś postrzegała mnie złe, przepraszam. Nie chce się narzucać, ale nie oderwałaś się, więc nie wiedziałem jak zareagować. A naprawdę jesteś super, dlatego Cie pocałowałem. Jeśli nie chcesz, więcej tego nie zrobię. Obiecuje.
- Trochę nie wiem co mam robić, czuje się zagubiona. Miałam jednego chłopaka, byłam z nim 1 dzień. Więc moja wiedza o chłopakach jest równa zero. Nie chciałabym niczego zepsuć. Dodatkowo zmieniłam tak jakby miejsce zamieszkania, dodatkowo pójście do liceum. Jest to dodatkowy stres dla mnie. Te nerwy blokują mnie od środka.
- Okej, mała. Nie naciskam. Ale na skorzystanie z mojej propozycji owszem. - powiedział uśmiechając się. Widziałam, że oddychał tak jakby spokojniej. Chyba też dręczyła go ta sytuacja.
- Mam inne wyjście? Jak zostałam tylko ja i obcy mi tłum wścibskich ludzi. Chociaż możesz mnie zawieść do hotelu jakiegoś. - powiedziałam, wybierając chyba najlepszą opcję.
- Nie jedziesz do żadnego hotelu, u mnie wystarczy, że zrobisz mi śniadanie i możesz spać. - powiedział uśmiechają się - Nalegam - powiedział nie dając dojść mi do słowa.

- Niech będzie - powiedziałam i pokazałam mu język.
Po chwili jednak uświadomiłam sobie, że to nie był dobry pomysł. Trochę zapłonęły mi policzki. Odwróciłam się w stronę szyby, żeby tego nie widział.
Zapięłam pasy i ruszyliśmy. Rozmowa nie była, aż tak zagorzała jak we wcześniejszych godzinach, ale to z mojej strony. Rozmyślałam o tym co mogłoby być, gdyby nie było Bartka i nie zabrałby mnie do siebie. Chociaż z drugiej strony, nie wyszłabym z pokoju jeśli nie zabrałby mnie na kręgle. Przez niego to, no dobra pół na pół dzielimy się winą. Niech już będzie.
Równo z końcem moich rozmyślań zatrzymaliśmy się na podjeździe jakiegoś domu. W sumie mogłam wnioskować, że to Bartka. Dom na pierwszy rzut oka, był jednorodzinny. Super wrażenie robił. Staliśmy już przy drzwiach i gdy chcieliśmy wejść, klucze zniknęły. W końcu po 20 minutach szukania, znalazły się. Jak tylko weszliśmy w próg domu rozbłysło się światło.
- Jak
tu ciepło - powiedziałam zachwycona i wzdrygnęłam się na myśl, że jeszcze przed chwila byłam na dworze.

Rozejrzałam się uważnie. Był przytulny i urządzony w dobrym guście.
- Co tak patrzysz? -zapytał Bartek przyglądając mi się uważnie.
- Rozglądam się, to dla mnie nowe miejsce. Bardzo ładne miejsce zresztą.
- Dzięki. Chodź oprowadzę Cie - powiedział i ruszył przodem.
Weszliśmy chyba we wszystkie zakątki tego domku. Mimo że wydawał się nie być duży, było w nim dużo miejsca. Znajdowało się w nim dużo szkła. Był nowoczesny. Najbardziej spodobała mi się szklana ściana, która znajdowała się z tyłu domu. W sumie były tam drzwi, albo duże okno takie. Tego jeszcze nie ogarnęłam. Można było wyjść i zwiedzać podwórko.

- Serio Ty tu mieszkasz?
- Nie, przyprowadziłem Cię tak, żebyś pooglądała. Za tym domem jest taka szopka i tam mieszkam - powiedział śmiejąc się ze mnie.
- Hahaha takie śmieszne. Twoja mama ma dobry gust.
- Miała dobry gust, to prawda. Ostatni prezent jaki od niej dostałem. - powiedział smutno i usiadł na fotelu. Zwrócony był w stronę wygasłego kominka.
- Przykro mi.- powiedziałam trochę zakłopotana.
- Ale dajemy sobie z tatą radę. Czasami tu wpada, nie trawie jego nowej dziewczyny, więc wprowadził się do niej.
Bartek rozpalił w kominku ciągnąc dalej opowieść. Nasze dalsze rozważania były na różne tematy. Gadaliśmy bardzo długo, ale Bartkowi zachciało się jeść i znaki o tym dawał nam jego burczący brzuch.
________________________________________________________________

Jak się podoba ? :) Mam nadzieję, że zdążę coś dodać jeszcze przed świętami :)
Tymczasem miłego odpoczynku :3

wtorek, 16 grudnia 2014

rozdział 29



Chyba już wszyscy patrzyli wystawiając głowy przez okna. Jeju co za wstyd... Zabije go, po prostu zabije! Zaczęłam się cofać, z daleka widziałam jego śnieżnobiałe ząbki wyszczerzone w uśmiechu. Podeszłam i cmoknęłam go w policzek.
- Masz, tylko już siedź cicho - powiedziałam
- Takiego? Ale, ale nooo...
- A jakiego? - zapytałam zaskoczona
- Nooo, bo ... no ja myślałem, że bardziej się postarasz
- Taki, nie wystarczy? Postarałam się najbardziej jak mogłam - odpowiedziałam troszkę kłamiąc.
- No skoro tak, to daj jeszcze jednego i jadę - odpowiedział.
- Była mowa o jednym, dostałeś, więc siusiu, paciorek i spać. - odpowiedziałam wycofując się przodem do niego.
- Mam krzyczeć, ok. Juuuuuuuul..... ! - krzyknął, ale zakryłam mu ręką usta i tylko tyle wydobyło się z niego.
Po chwili, gdy już ucichł na ręku poczułam coś lepkiego i mokrego. Hmmm... trzymam rękę przy jego ustach, a jeśli to jest to co myślę to go chyba całego obślinię! Odjęłam rękę i usłyszałam, że on się śmieje. Nie pozostało mi nic innego...
- Bartek, chcesz zobaczyć, jak się daje krowiego całusa? - zapytałam uśmiechając się.
- No dajesz mała - powiedział i nadstawił twarz.
Zaczęłam go ślinić po całej twarzy, cały był mokry. Chyba doznał szoku, bo nie odsunął się.
Czułam się jak dziecko, które nie może utrzymać śliny w buzi. Zaczęłam się śmiać z niego i całej sytuacji.
- ha ha ha, ale śmieszne. Jak Cię złapie to będziesz biedna. - powiedział, a ja zaczęłam uciekać. Niestety zanim jednak postawiłam jeden cały krok już miał mnie na rękach. Lizał mnie wszędzie, po szyi, po włosach, po policzku. Fuuuuuu, to takie bardzo niehigieniczne... Próbowałam mu się wyrwać, ale trzymał mnie mocno. Podobno najlepszą obroną jest atak, więc rozpoczęła się wojna na ślinę. Nagle nasze usta z wywalonymi językami do ślinienia spotkały się. Wpadły na siebie. Byłam trochę w szoku, nawet wielkim. Mimo wszystko nie odsunęłam sięi Bartek zaczął dawać mi malutkie buziaczki, później większe i w sumie można powiedzieć, że całowałam się, nawet zamknęłam oczy. Całował mnie delikatnie, jakbym była ze szkła. Nie trwało to długo, ponieważ otworzyłam oczy i uświadomiłam sobie, że jeszcze nie wszyscy przestali się patrzeć się w ciemność próbując zobaczyć kto, co i jak robi. Wyrwałam się lekko Bartkowi, popatrzyłam na duży cień przede mną i powiedziałam cześć. Odeszłam. Już nie krzyczał. Odpowiedział dobranoc mała i usłyszałam z daleka trzaśnięcie drzwiami, a później zobaczyłam światła. Nie patrzyłam już, tylko weszłam do szkoły. Oparłam się o ścianę. Przyłożyłam rękę do ust. Czułam na nich jego wargi. W głowie mi się mieszało, serce kołatało. To chyba mój koniec. Jednak po chwili stania, byłam już spokojna. Wszystko wróciło do normy. Nie sądziłam, że jest zainteresowany. Na spotkaniu wydawał się przynajmniej nie być taki. Trzymał się na odległość, nie robił także podchodów. Weszłam na górę. Chcąc wyjąć klucz wsadziłam rękę w kieszeń płaszcza i nic nie było po drugiej stronie także nie było. Wsadzałam drugi raz i trzeci ręce do kieszeni, jakby miał się tam zaraz pojawić, ale .... w płaszczu nie było go. W niczym innym nie miałam kieszeni. Suuuper... Nie wiedziałam co robić. Wyciągnęłam telefon i musiałam zadzwonić do Bartka.
Odebrał po pierwszym sygnale, jakby tylko czekał na to.
----------------------------------------
Wiem, że krótki :c ale macie tak na szybko :) W święta mam nadzieję, że więcej dla was napisze :)

poniedziałek, 15 grudnia 2014

środa, 3 grudnia 2014

rozdział 28



 Kręgielnia przypomniała mi wspaniały czas spędzony z tatą. Gdy miał czas zabierał mnie i graliśmy, niestety mamy nigdy z nami nie było. Jej świat mody był  ważniejszy...
Wracając do rozgrywki to było sporo radości, śmiechu i skupienia. Bartek mi dokuczał, gdy nie trafiałam w żadną z czego śmiałam się, bo On tak śmiesznie to mówił " jaka biedna  i robił smutną minkę" albo " zakrywał oczy i mówił - kobieto do okulisty już! ". Niestety mój kolega wygrał rozgrywkę, ale to przez to, że dałam mu fory. Nie chciałam, żeby się załamał. Chociaż myślę, że 2 miejsce też jest dobre i jest na podium w końcu.
Akurat przed rozpoczęciem 2 rozgrywki zachciało mi się pić:
- Ej poczekaj tu, ja idę po coś do picia. Chcesz coś ? - zapytałam siedzącego towarzysza.
- To Ty poczekaj, a ja pójdę - powiedział uśmiechając się i poszedł.
Usiadłam na kanapie, poczułam coś twardego pod tyłkiem. Wstałam i zobaczyłam... telefon Bartka.
Pobawiłam się nim trochę, zrobiłam zdjęcie i ustawiłam mu do kontaktów. Tak, to było piękne. Ciekawe kiedy się zorientuje? Schowałam za siebie telefon i poczekałam aż przyjdzie. Nie musiałam długo czekać. Wrócił z dwoma colami trochę zmartwiony.
- Julka nie widziałaś mojej komórki?
- A nie masz jej ? Może zostawiłeś w samochodzie? - zapytałam zdziwiona, ostatnimi siłami powstrzymując się od śmiechu.
- A no tak! Poczekasz chwilkę? - zapytał
- Jasne leć - powiedziałam i gdy znikł za drzwiami zaczęły brać mnie wyrzuty sumienia, że trzymam go w takiej niepewności.
Po 2-3 minutach wrócił trochę smutny chociaż próbował uśmiechać się.
- Bartek, bo wiesz... - powiedziałam i wyciągnęłam zza siebie jego telefon.
- Coooooo?! Ej jak to? - zapytał zdumiony.
- Wypadł Ci jak wstawałeś. Przepraszam, że wcześniej nie powiedziałam - powiedziałam i spuściłam głowę.
- Hahhahah spoko mała, ważne że znaleziony i mam Twój numer - powiedział puszczając oczko.
- Weź, bo się zarumienię - powiedziałam, zaskoczona tym.- Gramy ? - zapytałam, a on wystartował grę.
Dalsza gra była wyrównana, już wiedziałam jak rzucać. W przedostatnim rzucie wygrywał o 1 punkt. Skupiłam się bardzo mocno i rzuciłam. Odwróciłam się, żeby nie widzieć tego. Od tego rzutu zależało czy wygram. Po chwili odwróciłam się i zobaczyłam, że wszystko jest zbite. Wow! Bartek ostatni swój rzut zwalił i wygrałam! Jeeeeee, jestem taka suuuuper!
- Chodź mała, w nagrodę zabieram Cię na żarcie - powiedział uśmiechając się.
- Spoczko, a mogę wybrać? - zapytałam z ładnymi oczkami.
- Wybieraj, niech będzie- powiedział i pokazał język.
- Chce na najlepszy kebab! - powiedziałam i chyba tym go zaskoczyłam.
- Wow, już się robi. Myślałem, że odżywiasz się samymi marchewkami chudzino.
- Hahahha nie widziałeś tego brzucha, ale nigdy go też nie zobaczysz - powiedziałam śmiejąc się.
Wsiadając do samochodu jak i przez resztę drogi kłóciliśmy się o mój brzuch i wagę. Co za człowiek! Ale lubię go. Jeszcze posiedzieliśmy w parku i odstawił mnie do domu około 19. Pod szkołą oczywiście wysiadł, otworzył mi drzwi i zamknął za mną. Jaki kochamy. Usiadł na masce, a ja przed nim stanęłam. Mimo że stałam na wyciągnięcie ręki nie widziałam go dokładnie. Tylko co chwile migały mi jego białe ząbki. Na koniec przytuliłam go i dałam buziaka ni to w policzek ni to w usta, tak gdzieś pomiędzy, czyli kącik ust.
- Ja chce jeszcze buziaka z ten telefon! - krzyknął jak dziecko.
- Może kiedy indziej - powiedziałam i śmiejąc poszłam w stronę szkoły.
- Juuuuuuuuuuuuuulka! Teraz! Plis! - krzyczał tak, że cała szkoła go słyszała. Nawet w kilku pokojach zaświeciło się światło i widać było ciekawskich ludzi.
- Cicho Bartek - powiedziałam na tyle głośno, żeby mnie usłyszał.
- Ale ja chce teraz! Juuuuuuulka! - krzyknął i coraz więcej osób podeszło do okien.
Jeju co za przypał z niego, myślałam i śmiałam się z niego.
- Cicho - powiedziałam
- Ok, ale teraz! - krzyknął
Zaczęłam się cofać.....
_________________________________________________
Może niedługo będzie następny :) Zobaczę jak rozwinie się choroba :p


piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 27



Odszedł powłócząc nogami. Szedł wolno, dokładnie stawiał każdy krok. Stałam z tymi malutkimi zakupami i myślałam o nim. W mojej głowie trwała walka. Wybaczyć czy nie?  Oto jest pytanie. Dużo argumentów było za wybaczeniem, ale jeśli to zrobię,to on znowu będzie chciał coś zacząć, a ja już nie jestem jego taka pewna. Ok niby fajny jest, ale czy chcę coś więcej? Za dużo myśli jak na jeden raz. Moja głowa pęka! Nawet już odechciało mi się jeść. Idę spać. Najpierw jednak zamknęłam drzwi. Nawet się nie umyłam. Gdy moja głowa dotknęła poduszki miało stać się czary mary i Julka już śpi. Niestety tak się nie stało. Smutno, bo tylko leżałam patrząc w ciemność. Nie miałam ochoty na jakieś trudne wywody, więc wyłączyłam mózg. Leżałam tak przez kilka godzin i tylko kręciłam się. Wszystko mi przeszkadzało, każde wybrzuszenie na prześcieradle. Próbując zmusić się do spania nawet uciekłam się do desperackich czynów i zaczęłam liczyć owieczki! Jeju to już było nienormalne. Ale po tysięcznej owieczce już byłam senna, a później to już z górki i zasnęłam. Niestety nie cieszyłam się długo spaniem. Obudziłam się o 7.30 co na mnie jest dziwne. Mimo że wstałam sama z siebie byłam strasznie niewyspana. Wyglądałam i czułam się jakby ktoś przejechał mnie walcem, wrzucił do pralki, a później jeszcze bił kijem! Nie polecam takiego uczucia. Ale jeśli już wstałam to niech będzie. Poszłam się troszkę umyć. Po rewitalizującej ekskluzywnej kąpieli byłam chyba natchniona i posprzątałam mój pokój latając w bieliźnie, bo nie chciałam marnować czasu na ubieranie. Książki poukładałam ładnie na półce, meble, których nie miałam dużo, aż lśniły, wszystko było równo. Rozejrzałam się po pokoju i byłam z siebie zadowolona. Przyszedł czas na założenie czegoś na siebie, wybrałam coś wygodnego i dającego mi swobodę. Nie musiałam się stroić. Zeszłam na 10 minut śniadania. Kurcze zawsze przychodzę na ostatnią chwilę, nawet nie mogę nacieszyć się jedzeniem. Chociaż nie mam co żałować, bo raczej pysznościami nas tu nie karmią. Albo tylko mi dają takie jedzonko pyszne... Gdy skończyłam jedzenie, rozejrzałam się po sali. Żadnym zaskoczeniem nie było dla mnie, że nikogo nie ma. Wszyscy wyjechali. Każdy ma rodzinę, a ja? W sumie mam rodzinę, ale daleko i w dodatku nawet się mną nie interesują. To ja dzwoniłam do mamy, żeby pogadać. I gdzie tu ta matczyna miłość? Najwidoczniej brak. Czemu jestem sama sobie pozostawiona? Tyle mojej rodziny skończyło  to liceum i nikogo tu nie mam w końcu. Biedna, sama Julka. Chociaż przynajmniej mam Em. Ona zawsze mnie wysłucha, pomoże i poradzi. Nie mam mamy, ale mam przyjaciółkę. Jaka wymiana. Znaczy teoretycznie mam mamę, ale mama nie interesująca się dzieckiem to co to za mama? Nikogo nie zabiłam ani  nic innego strasznego nie zrobiłam, chyba że liczyć zabicie pająka butem ze 100 metrów.
Moje dosyć smutne przemyślenia przerwała radosna muzyczka, która w ogóle nie pasowała do tej chwili. Chociaż cieszyłam się z telefonu, przynajmniej z kimś pogadam. Odebrałam i usłyszałam;
- Cześć Mała- smutnego Bartka
- Cześć - odpowiedziałam - Czo taki smutny ? - dodałam
- Nie piszesz, nie dzwonisz. Żadnego znaku życia - powiedział nadal smutno.
- Przepraszam, będę dawała znaki życia już - powiedziałam skruszonym głosem.
- Spoko nie gniewam się. - powiedział radośniejszy - Zabieram Cię do ludzi - powiedział nie dając mi dojść do głosu. - Za 5 minut widzę Cię pod szkołą, paaaaa - powiedział i rozłączył się.
Chciałam zapytać gdzie mnie zabiera, ale już było słychać jak rozłączał się. Ech no, będę musiała przeczekać 5 minut i się dowiedzieć.
Ubrałam się w cienki płaszcz, wzięłam komórkę i wyszłam. Akurat Bartek wysiadał z samochodu, oczywiście miał swój śliczny uśmiech. Przywitałam się z nim.
- Cześć Mała - przywitał mnie po raz kolejny dzisiejszego dnia.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam ciekawa.
- Do ludzi - powiedział uśmiechając się.
- A więcej szczegółów?- zapytałam
- Wsiadaj, a się przekonasz - powiedział śmiejąc się ze mnie. Najwyraźniej bawiła go ta sytuacja.
Wcale nie było do śmiechu, żyć w niewiedzy ? To straszne.
- Powiedz, plisssssss - mówiłam z oczami kotka ze shreka.
- Wsiadaj - powiedział uroczo obejmując mnie w pasie i pomagając mi wsiąść do samochodu.
Więc dowiem się na miejscu. Jeszcze dłuższa chwila w nieświadomości? To tragiczne. Dobra wytrzymam, będę cierpliwa.
Przez całą drogę gadaliśmy, śmieliśmy się i plotkowaliśmy. Zaczęłam kojarzyć okolice, ale nie za bardzo wiedziałam skąd. Gdy zabudowa stała się gęściejsza, wszystkie budynki były mega wielkie ogarnęłam że to centrum. Kluczyliśmy między różnymi ulicami, jednak w końcu stanął przed jakimś starym budynkiem. Nie był wysoki w porównaniu do innych ani też ładny, ale wydawał się taki normalny. Nie żadne luksus, zwyczajny, normalny budynek. Jak to mówią: w prostocie tkwi piękno. Otworzył mi drzwi.
- Chodź - powiedział ruszając
- Gdzie? - zapytałam bo już zżerała mnie babska* ciekawość.
- Gdzieś - odpowiedział tajemniczo.
- Nie! Ja nie idę, jak nie powiesz! - zbulwersowana stanęłam wcześniej jeszcze przytupując nogą. Taki foszek z przytupem i fanfarami.
- Okej. Ja idę - powiedział i ruszył.
Gdy zobaczył jednak, że nadal uparcie stoję z założonymi rękoma jak taka mała dziewczynka, która nie dostałą lizaka wrócił po mnie.
- Chodź tu - powiedział znowu się śmiejąc.
Dalej byłam tą dziewczynką, więc podniósł mnie i przerzucił przez ramię.
 Wyglądałam jak taki worek ziemniaków, ale przynajmniej ładny. Postawił mnie już po kilku krokach przed wielkim napisem KRĘGIELNIA.
- Wow! Dawno nie grałam. - powiedziałam zaskoczona pomysłem kręgli.
- Jak zadowolona z miejsca,to chodźmy - powiedział zadowolony.
W środku było przestrzennie i przytulnie. Pierwsze wrażenie? Super!
Zajęliśmy swój tor i rozpoczęliśmy grę.

__________________________________________________________
* czemu mówi się babska ciekawość jak chłopcy też są ciekawscy!

Nie wiem czy ciekawy, ale starałam się :) niestety nie udało mi się wrzucić w czwartek :< bo chciałam wam zrobić niespodziankę,  no ale trudno,już jest piątek, więc jest jak obiecałam :) Dziękuję, że czytacie :3 to jest super uczucie patrzeć na komentarze i widzieć, że podoba wam się moja twórczość.

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 26


I wyszedł. Byłam jeszcze większym szoku. Co chciał tym mi udowodnić ? Co chciał zrobić? Nie wiedziałam nic oprócz tego, że jestem godna. Znowu przegapiłam kolacje. Znowu będę musiała przeżyć na kalorycznym jedzeniu. W sumie jest lepsze, więc co ja narzekam, ale jak tak dalej pójdzie to będę gruba i nikt nie będzie mnie chciał. Chociaż teraz nie jestem to też żaden nie próbuje mnie poderwać. Wybiegła z pokoju. Zostawiam otwarty, bo miałam 15 minut na ogarnięcie jedzenia. Zmęczona stanęłam w kolejce. Kupiłam chipsy i jakieś owsiane ciasteczka. Zapłaciłam i ruszyłam w drogę powrotną także biegiem. Nie najlepiej z moją kondycją. Kiedyś jak biegałam za piłką koszykową to wtedy miałam formę. Ach te stare czasy.  Zdążyłam wejść na teren szkoły, a brama zamknęła się z głośnym hukiem dzięki woźnemu. Dowlokłam się do pokoju. Weszłam i znowu zobaczyłam jego. Ja mam zwidy albo to faktycznie Alex. Znowu przeczesał swoje włosy, zamknął oczy, a gdy je otworzył były smutne. Brakowało w nich tego zalotnego spojrzenia.  I co on sobie myśli ? Przyjdzie poudaje smutnego i myśli, że wszystko będzie jak wcześniej? Będę taka super, biedny jest w takim błędzie. Głupia byłam, bo sobie za dużo wyobraziłam. Mogłam zostać obojętna. Ale ja to ja... Trudno być mną, a ogarnąć mnie to dopiero wyczyn. Chociaż kolejny raz byłam zaskoczona, nie dałam tego po sobie poznać. Kamienna mina, pierś do przodu i perfekcyjny wygląd, niech żałuje! Jaka skromna jestem, aż się zaśmiałam sama z siebie w duchu. Trochę uśmiechu dobrze zrobiłoby mi.
-Julka, czy mogę coś powiedzieć ?- powiedział cicho Alex patrząc na swoje kciuki, którymi kręcił młynki
- Już to zrobiłeś- powiedziałam sucho i założyłam ręce na piersi.
- Proszę, wysłuchaj mnie - powiedział patrząc na mnie lekko.
- Ok słucham. Masz 5 minut albo 2. I tak za dużo czasu straciłam z Tobą- powiedziałam patrząc na swoje ręce. Chciało mi się śmiać. Jaka ja umiem być niedobra i zimna. Mam talent! Zostanę aktorką! To się nazywa olśnienie.
- No bo to, nie tak, wszystko inaczej, to nie ja, bo ona, ale to przez chłopaków.-jąkał się
- Ogarnij się! Jesteś facet ? To mów normalnie, a jak nie to droga wolna! - powiedziałam i odsłoniłam mu drzwi.
- Nie! Siadaj i słuchaj! Kiedyś byliśmy parą, ona wyjechała i wcześniej zrobiłbym dla niej wszystko, ale teraz jest teraz! Ja chce Ciebie! To nie ja ją ściągnąłem tylko chłopaki. Rozumiesz? Ja jej nie chce. - mówił coraz ciszej, nie patrzył na mnie, uznał podłogę lepszym rozmówcą.
- To czemu jej tego na początku nie powiedziałeś? Chcesz mnie, ale fajnie pomacać inna. Więc chciałeś mieć 2 - dobry pomysł, tylko na jednej imprezie 2 dziewczyny '' Twoje'' to już nie koniecznie. Pomyśl o tym.
- Możesz słuchać co mówię! To chłopaki, ja tam przyjechałem z Tobą i z Tobą zamierzałem wrócić! - wstał i krzyczał.
Byłam zaskoczona tym wszystkim, nie wiedziałam co mam już myśleć. To takie dziwne jest. Stałam jak wryta, taki nagły paraliż. Podszedł do mnie powoli. Oparł czoło o moje, miał zamknięte oczy i szeptał już tylko przepraszam. Widziałam, że nie miał już na nic ochoty ani siły.
- Okej, czas minął - powiedziałam po czasie. Nie wiedziałam ile tak staliśmy. Było to uspokajające, ale nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Chciałam być sama.
Jejuuuuuuuuuu :3 jesteście wspaniali :3 Myślałam, że zapomnieliście o mnie :< a tu niespodzianka :3 juuuuuuuu zabieram się :3 

czwartek, 20 listopada 2014

sobota, 6 września 2014


Czytelnicy,
jestem w pierwszej liceum. Mam dużo do ogarnięcia, bo jest to dla mnie nowa sytuacja. Chciałabym pisać, ale myślę, że na razie nie będę miała czasu. Jestem wdzięczna, że czytaliście :) A za tak wspaniałe komentarze serdecznie dziękuję. Za miesiąc odezwę się i zobaczymy jak będzie z dalszą historią :) Czekajcie cierpliwie, bo na pewno będę kontynuować :3


                                                                                                                                                                                                                            Dziękuję Serdecznie 
                                                                                         Kasia :)                                                                                                        

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 25


Jak zwykle obudził mnie budzik. Poleżałam chwilkę zastanawiając się co może ciekawego dzisiaj mnie spotkać. Ogarnęłam się, włosy związałam w wysoki kucyk, zamalowałam już bledsze ślady wczorajszej walki. Stałam dosyć długo przy szafce i zastanawiałam się co założyć. Nie miałam pomysłu na dzisiaj. Nic, zero, pustka. W końcu zdecydowałam się założyć lekkie ubranko, spakowałam się i poszłam od razu na lekcję. Zostały 2 minuty, więc nie wiem czy mi się opłacało schodzić do stołówki. Nie zjem śniadania i będę głodna. To jest smutne, bardzo smutne. Równo z dzwonkiem przyszła Emilka. Patrzyła się na mnie dziwnie, zmierzyła mnie wzrokiem i przytuliła. O co jej chodzi ? Coś chyba się stało, bo zawsze odzywała się, a nie patrzyła jakbym była ufoludkiem.
- Em, Ty się dobrze czujesz ? - zapytałam z troską w głosie.
- To, Ty mi powiedz moja kochana. Co Ty zrobiłaś? - zapytała bacznie mnie obserwując
- O co chodzi ? Kiedy i co zrobiłam ? - zapytałam zaskoczona jej tajemniczym zachowaniem.
- No Ty i ta Alexa pobiłyście się, tak ? Po co ? Martwiłam się wiesz ?
- Skąd wiesz to ? - zapytałam zaskoczona.
Rozpowiedzieć mogły to tylko 4 osoby z czego ja na pewno nie, więc krąg podejrzanych zawęża się do 3 osób.
- Pół szkoły to wie, jak nie cała już. Byłam u rodziców na noc i dzisiaj rano dowiedziałam się na stołówce. Jak tylko to usłyszałam to pobiegłam do Ciebie do pokoju, ale już wyszłaś. Nic Ci nie jest? - zapytała troskliwie.
- Nie, spokojnie. To później opowiem Ci jak to było. - powiedziałam i uśmiechnęłam się żeby wiedziała, że jest w porządku ze mną.
Odwzajemniła uśmiech. Widać było, że opuszcza ją strach i zastępuje spokój. Martwi się o mnie, chyba mnie lubi. Em jest bardziej troskliwa niż moja własna mama. Matma zleciała jakoś szybko. Słuchałam Pani, ale bardzo mało ogarniałam. Ech,... mój mózg jeszcze chyba robi sobie wakacje. Nie chce, nie umie albo nie potrafi zrozumieć matematyki. Dziwny przedmiot. Gdy tylko zadzwonił dzwonek Em wybiegła jako pierwsza ciągnąc mnie za sobą. Biegła w stronę toalet. Gdy już upewniła się, że nikt nas nie podsłuchuje zaczęłam mówić o wczorajszej akcji. O tym jak zrobiła mi awanturę i o naszym rękoczynie. Emilka była zaskoczona, że ja taka spokojna mogę zrobić coś tak hardcorowego. Jeszcze gadałyśmy kilka minut po dzwonku aż w końcu trzymając się pod rękę udałyśmy się na geografię. Na lekcji obgadałyśmy trochę bardzo tą czerwoną małpę. Taką bekę miałyśmy z niej, że się popłakałam. Dobrze, że pani nie połapała się o co chodzi, bo przypał byłby na stówę. Starsza kobitka to już wiadomo, że niedosłyszy i niedowidzi. Chociaż Kamil nie umiał jednej rzeczy to strasznie się go czepiała za to. Czepia się bo czepia, ale ja tam ją lubię. No chyba, że coś będzie miała do mnie to wtedy możemy przestać się lubić. Jeszcze lekcja i drugie śniadanie, później następne kilka lekcji i obiad. Po posiłku już ma się ochotę do pokoju wracać, a tu dorzucają Ci jeszcze dwie lekcje. Ja rozumiem, w tygodniu to okej, ale w piątek! No bez jaj. Zostałam na te dwie lekcje. Połowy osób nie było już. Jakby rozpłynęły się w powietrzu. Wytrwałam. Po zajęciach przyszła do mnie Emilka. Siedziałyśmy i gadałyśmy o wszystkim, dosyć dużo o tej sprawie ze wczoraj. Emilka doszła do wniosku, że Alex nie jest już z nią i podobam mu się. Ciężko powiedzieć, bo tego na sto procent nie wiemy. Znaczy z zerwaniem to jesteśmy pewne, bo tak zareagowała, a z tym podobaniem to słabo. Bo jeśli podobałabym mu się to raczej nie odstawiałby takiego cyrku z tamtą czerwoną małpą. Późniejsze tematy  nie były już związane z zołzą ani Alexem. Z pogaduch Emilka wychodziła kilka minut po 21. Gdy miała już zamykać drzwi wparował on. A mnie aż zamurowało. Nie wiedziałam co zrobić. Patrzył się na mnie tymi oczami. Przejechał palcami po grzywce żeby ją bardziej potargać. Czyżby nowy wygląd niegrzecznego chłopca? Podoba mi się. Nagle odkręcił się i ...

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 24


Biedny stał jeszcze tak z 10 minut. Nic nie mówił, stał po prostu. Jego obecność była miła, chociaż przez drzwi to dawała mi spokój. Czemu on chodzi za mną? Wtedy na barierkach, teraz mnie trzymał chociaż mógł wybrać tą zołzę, ale wybrał mnie. I jeszcze przyszedł pod drzwi. Jak taki piesek. Nie no żartuje. Po dosyć długim okresie oglądanie telewizji wzięłam telefon. Odpisałam Bartkowi. Patrzyłam na moje kontakty w komórce i zastanawiałam się czy do mamy nie zadzwonić. Jestem tu tyle i mama wcale się do mnie nie odezwała. Czy już o mnie zapomnieli? Jednej mniej w domu. Nigdy mama nie była opiekuńcza. Nie pamiętam jej żeby się nami interesowała. Zawsze sama musiałam sobie dawać radę i pilnować mojej siostry. Mama ma własny interes i go pilnuje, on jest jej oczkiem w głowie. A dzieci są, bo są. Miło, bo nie zapomina o mnie i wysyła kasę, ale jednak dziecku nie tylko kasa jest potrzebna. Nigdy nie czułam się jakoś bardzo kochana. Niby wszędzie jest, że miłość matki jest najsilniejsza, gówno prawda. Nigdy tak nie było. W moim przypadku tata traktował mnie jak księżniczkę, zawsze rozmawiał ze mną. Nawet rozmawiał o antykoncepcji zamiast mamy. To ona powinna dawać córce rady. Nie dawała żadnych. Może tylko żebym tego nie zakładała, bo nie pasuje do tamtego. To jednak moja mama. I jest jaka jest. Jest także ważną osobą w moim życiu. Ze zwieszoną głową rozmyślałam na tyle długo, że wyświetlacz zgasł. Gdy już moje rozmyślania dobiegły końca, kark strasznie mnie bolał. Chyba dosyć długo musiałam w takiej pozycji być. Ponownie zapaliłam telefon. W liście kontaktów wyszukałam kontaktu mamuś. Mój palec wisiał długo nad ekranem. Minuty mijały. Czy ja się boję zadzwonić do mamy? Może nie będzie miała czasu i nawet nie odbierze? A jeśli nie będzie o czym gadać?Nie chciałabym być odrzucona. Pragnęłam z nią porozmawiać i poczuć, że jednak mnie chociaż troszkę kocha. Dobra dzwonię. Ponownie odblokowałam telefon i policzyłam do trzech, później nacisnęłam mamuś. Nie było odwrotu, pojawiła się słuchawka wybierania, zaraz łączyło i nie musiałam długo czekać. Odezwała się mama. Już zapomniałam jaki ma głos czysty. Mogłaby spokojnie śpiewać, nie tylko jak miała zwyczaj to robić w niedzielę pod prysznicem, ale zawodowo. Śpiewała rano jak nikt jej nie słyszał. Przynajmniej jej się tak wydawało, że nie słyszymy. Ja słuchałam na pewno.
- Halo córcia? - zapytała mama
- Cześć mamo, dzwonię zapytać jak tam dajecie sobie radę beze mnie.
- Dominice brakuje kogoś do zabawy. A ja jestem zalatana, nowa kolekcja. Może jeszcze wprowadzę buty. Jakieś eleganckie. Może rozbuduję sklep.
- Uuu to cieszę się - powiedziałam
- Jak tam Ci się podoba? - zapytała mama
Byłam w szoku. Zapytała jak u mnie. Czasami pytała o coś, ale raczej nie zasypywała mnie pytaniami.
- Dobrze, znalazłam koleżankę. Mam dużo znajomych. Ładnie tu na dodatek.
- To cieszę się, że Ci się podoba - powiedziała mama, tak jakby nieobecnym głosem.
Pewnie myślała gdzie postawić którego manekina, żeby wystawa jakoś wyglądała.
- Gdzie lubiłaś chodzić jak tu byłaś? - zapytałam. Byłam ciekawa gdzie moi rodzice chodzili na randki, albo mieli pierwszy pocałunek.
- Głównie przebywaliśmy na plaży z twoim tatą - powiedziała i chyba wspomnienia wróciły, bo wyczułam uśmiech. - Był też wiadukt i cała okolica.
- Zwiedzę na pewno mamo - powiedziałam.
- Córeczko idę rządzić wszystkimi, bo już jest problem. Zadzwonię niedługo.
- Pa, mamo- zdążyłam powiedzieć i zapadła głucha cisza. Rozłączyła się. Było mi smutno. Patrząc na zegarek stwierdziłam, że nie jadłam kolacji, a było chwilę po 21. Ubrałam się w sweter i podbiegłam do sklepu. Był on moją jedyną deską ratunku. Wzięłam pakę chipsów solonych, ostatnio mam na nie fazę. Mogłabym jeść je na okrągło. Tylko szkoda, że są tak kaloryczne. Wzięłam sobie jeszcze marsa. Zapłaciłam i biegiem do pokoju. Sprintem biegłam, no dobra truchcikiem, ale zawsze coś. Spalanie kalorii przed mega żarciem. Zdążyłam obrócić w 15 minut. Ale jestem zdolna dziewczyna. Patrząc na telewizję, jadłam moją kolację. Nawet nie zauważyłam, a czas tak szybko zleciał. Cały dzień na dupie. No dobra było trochę rozrywki, ale za taką to dziękuję. Tylko się zdenerwowałam. I buźkę podrapałam sobie, a przy okazji jej. Ciekawe jak wygląda zołza jedna. Może z kreskami czerwonymi będzie ładniejsza. Nie wiem co Alex widzi w niej. Dobra nie jest tragiczna, ale sama jej osoba już denerwuje, tylko popatrzeć na nią i już jesteś zirytowany. Dziwna kobieta. Nie, nie będę myślała o niej źle tylko współczuła, że jest głupia i jeszcze bardziej głupia. Po skończonej kolacji poszłam się ogarnąć do snu. Umyłam się, przebrałam w piżamkę i wskoczyłam do łóżka. Zasnęłam dosyć szybko, czekając co przyniesie następny dzień.
________________________________________________________
Jak tam rozdział? :) Myślę, że jest w miarę :) Cieszę się, że czytacie :) komentujcie, naprawdę motywujecie mnie tym :)

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 23


Jedzenie było pyszne... Oni chcą nas tym otruć, chociaż jeśliby tak było to jakaś trutka przydałaby się, nie oni nas jednak powoli wykańczają tym jedzeniem. Powolna śmierć. To przebiegłe lisy. Po cudownym pierwszym posiłku poszłam na lekcje. Wcale nie mogłam myśleć, było mi dziwnie. Źle się czułam. Na szczęście żaden nauczyciel nic ode mnie nie chciał i jakoś bezkonfliktowo przebrnęłam. Do obiadu już mi się poprawiło i z miłą chęcią skosztowałam tego dania. Była zupa, która była zjadliwa i naprawdę mi smakowała. Poszłam na resztę lekcji, były takie sobie, ale nic nie zrobisz trzeba siedzieć do końca. Po skończonych lekcjach udałam się do pokoju. Odrobiłam lekcje i położyłam się na łóżko. Byłam zmęczona całym tym dniem. Ech... po co to wszystko, ta szkoła? No dobra chyba mi odbija.  Wiadomo, ze szkoła jest potrzebna. Prawda to męczące, ale bez tego nie umielibyśmy nic. Dobra będę grzeczna i już przestanę marudzić. Kurde, muszę przestać siedzieć w jednym miejscu i ruszyć się gdzieś, bo głupieje sama. Tylko kogo wyciągnąć?  Em ? Może Bartka ? Najpierw zapukałam do drzwi Em i tej czerwonej flądry. Miałam tylko nadzieję żeby nie otworzyła ta wkurzając dziewczynka. Trzymałam kciuki tylko żeby nie ona. W tej oto chwili zaczęły otwierać się drzwi. Już widziałam, że nie będę zadowolona z twarzy którą zobaczę przed sobą. Gdy drzwi były już na tyle otwarte i było widać kogo niesie, moja "ulubiona"  znajoma wykrzykiwał się strasznie. Jeśli zrobiłaby tak jakbym wracała wieczorem to wiałabym daleko, tam gdzie pieprz rośnie.  Nie ukrywam, że ja też cieszyła się jej widokiem. Nagle zaczęła krzyczeć na mnie, tak bez powodu. Nawet nie zdążyłam zrobić podobnej miny do jej. Wtedy miałaby, ale tak z dupy? Coś jej się powaliło. Móz jej zjadło, a może farba jej wypaliła ? Taaak to bardzo możliwe.
- To przez Ciebie, głupia małpo! Uwiodłaś go! Podobał Ci się, przyznaj szmato! Jesteś skończona w tej szkole! Wiedz, że nie odbija się chłopaków dziwko!
-Chyba nie znasz znaczenia tych słów!  Coś Ci się musiało pomylić. Jesteś tak głupia czy co? Nic Ci nie zrobiłam,NIGDY- podkreśliłam to słowo i dokończyłam trochę spokojniejszym tonem - więc odwal się !
- Odbicie chłopaka to jest nic według Ciebie szmato!?-krzyknęła rozwścieczona
- Może w końcu przejrzał na oczy i zobaczył jaka jesteś brzydka. - powiedziałam śmiejąc się jej w oczy.
Gdy do niej dotarło co powiedziałam rzuciła się na mnie wyciągając łapy i ciągnąc za włosy. Obie poleciałyśmy na podłogę. Wcale nie byłam jej dłużna. Złapałam jej czerwone włosy i waliłam jej głową o podłogę. Dziwka nie będzie mnie oskarżać o coś czego nie zrobiłam. Sama wpakowała się w nasz dopiero zaczynający się związek, dobra może znajomość, to ona zepsuła wszystko no i Alex, ale to wiadome. Po chwili targania się za włosy i krzyków usłyszałam, że ktoś biegnie. Przybiegł Alex z jakimś kolegą. Odsunęli nas od siebie. Całe byłyśmy w czerwonych kreskach od paznokci. Mnie trzymał Alex, chociaż nie musiał w sumie, bo stałam spokojnie tylko tamta rzucała się jakby miała padaczkę.
- Masz tutaj swojego ukochanego i pogadaj z nim, a nie mnie bijesz idiotko. -powiedziałam i wyszarpnęłam się z objęć Alexa. Odeszłam.
Zaczęli coś krzyczeć na siebie, ale szczerze miałam to w dupie. Byłam zła. Nie, byłam wkurwiona. Szmat jedna. Niech między sobą rozwiązują problemy, po co mnie wyciągnęła w to? Gdybym jeszcze coś dla niego znaczyła. Nie zostawił jej dla mnie, więc niech się laska ogarnie i odczepi. Jeszcze raz wystartuje do mnie szmacisko, a rozerwę ją. Wróciłam do pokoju. Ogarnęłam się, przemyłam tonikiem twarz i zakryłam fluidem oraz dosyć cienką warstwą pudru. Po pół godzinie wyglądałam jakbym dopiero co wychodziła na tą akcję. Po tym całym przeżyciu miałam już dość wrażeń na ten dzień i postanowiłam do końca zostać sama w pokoju. Miałam zamiar się uspokoić troszkę, bo przy zakrywaniu śladów bójki, ręce chodziły mi jakbym miała parkinsona. Włączyłam telewizor, oczywiście nie leciało nic ciekawego jednak nie wyłączyłam go. Chciałam, żeby nie było cicho. Musiałam zatopić się w czymś głośnym. Nie dać dojść do siebie moim myślom. Nie chciałam myśleć o całym tym zdarzeniu. To było jedne wielkie nieporozumienie. Ja pierdziele, gorzej niż chłopaki. Z moich rozmyślań wyrwał mnie telefon. Był to Bartek. Nie chciałam z nikim gadać. Chciałam pobyć sama. Zignorowałam telefon, jak i kolejne dwa też od niego. Wysłał w końcu sms, żebym dała znać jak będę miała czas. Usłyszałam głośne kroki na korytarzu. ściszyłam telewizor.  Nagle kroki ucichły i zaraz usłyszałam pukanie do drzwi. Nie, nie odebrałam to otworzyć też nie otworzę. Niech się wszyscy odwalą ode mnie dzisiaj. Jak na początku nie miałam pomysłu jak spędzić dzień, to teraz chce po prostu, żeby się skończył na nic nie robieniu i to sama. Po chwili znowu rozległo się pukanie. Nie zareagowałam. Znowu pukanie. Coraz głośniejsze. Żadnego głosu, tylko pukanie. Aż w końcu cichy spokojny głos Alexa
- Julka, otwórz. Wiem, że tam jesteś. Chciałbym porozmawiać i wszystko wyjaśnić z Tobą. Wiem, jestem dla Ciebie jak trędowaty, ale chciałbym pogadać. Brakuje mi tych naszych dwóch dni. Julka, proszę Cie.
Jego głos, tak spokojny był miłą odmianą dla moich uszu. Chciałam otworzy, ale miałam ochotę być sama.
__________________________________________________________
Jak rozdział ? :) Mam nadzieję, że akcja wam się spodoba :) Trochę długo nie dawałam znaku życia, ale myślę, że chociaż trochę nadrobiłam :) Cieszycie się, że już szkoła ? :)

niedziela, 17 sierpnia 2014

22 Rozdział


Po chwili na teren szkoły wjechał Bartek. Zeskoczyłam z murku i podeszłam się przywitać. Mój kolega wyszedł z bukietem róż. Zatrzymałam się w pół kroku. To dla mnie? Za co? Ja nic nie zrobiłam. Parą nie jesteśmy ani nic to o co chodzi? Może jakaś koleżanka ma urodziny? A może jednak dla mnie. Podszedł, przywitał się i wręczył mi bukiet kwiatów wraz ze swoim cudnym uśmiechem.
- Dziękuję - powiedziałam - Za co? - zapytałam zaskoczona
- Tak po prostu. Za poświęcony czas - odpowiedział z uśmiechem.
- Dziękuję jeszcze raz - powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- No mała nie mów, że to jest pierwszy bukiet od chłopaka.
- Jesteś pierwszy - odpowiedziałam - Chodź, wstawię je do wody i posiedzimy, bo już nie opłaca nam się iść na spacer.
Nie zdążył nic odpowiedzieć, a już ciągnęłam go w stronę szkoły. Wspinając się po schodach powiedziałam, że ciężko mi, więc zostałam zaniesiona na rękach do pokoju. Chociaż się wyrywałam, zdołał mnie utrzymać i donieść. Powiedział, że kwiaty są cięższe niż ja. Tak mi słodził i w ogóle. Tak trochę można , ale bez przesady. Czułam się taka doceniona. Późniejsza rozmowa była już całkiem normalna. Tak siedząc i rozmawiając czas mijał bardzo szybko. Zaczęłam ziewać. Gdy zobaczyłam na zegarek byłam w szoku. Na zegarku widniała 1.00.
- Wiesz, że jesteś w ciemnej dupie? - zapytałam
- Czemu ?
- Jest 1, dokładnie 3 godziny temu zamknęli teren szkoły. Wtedy też miałeś odjechać, żebyśmy mogli się wyspać.
- To śpię u Ciebie mała, nie ma innej opcji - powiedział uśmiechając się.
- Chyba na podłodze
Uzgodniliśmy kilka szczegółów, później poszliśmy się myc, oczywiście oddzielnie i położyliśmy się spać do jednego łóżka. Przez cały ten czas spałam może z godzinę. Nie mogłam z nim usnąć. Ciągle myślałam o tamtej imprezie i nocy z Alexem. Nie byłam przyzwyczajona spać z chłopakami, a z Alexem... zasnęłam od razu, a teraz o co chodzi? Za bardzo się nie kręci ani nic. Ciekawe czy Alex spał z tą czerwoną i było lepiej niż ze mną. Chociaż naszego spania nie pamięta pewnie. Był tak uchlany... lepiej nie wspominać co się stało z moimi butami. Z mojego całonocnego rozmyślania o wszystkim wyrwał mnie mój budzik. Tak się przestraszyłam go, że aż zepchnęłam Bartka z łóżka. Jakoś jego widok na początku dnia nie ucieszył mnie za bardzo. Zamieniliśmy kilka słów, pożegnał się i wyszedł z wielkim uśmiechem na twarzy. Zarzuciłam na siebie takie stare i byle jakie ubrania, spakowałam się na czwartkowe lekcje i ruszyłam licząc na dobre śniadanko.
Rozdział 21


Przebudziłam się o 6. Próbowałam jeszcze zasnąć, ale już nie mogłam. Kręciłam się strasznie długo aż w końcu wstałam. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Poszłam się umyć i wybrałam komplet na środę. Zostało mi do lekcji strasznie dużo czasu. Włączyłam komputer, ale zaraz go wyłączyłam. Nie miałam co na nim robić. Siedzieć na fejsie bezczynnie? Strata czasu tylko. W uszy wsadziłam sobie słuchawki, puściłam muzykę i spakowałam się na dzisiejszy dzień. Wyszłam z pokoju już przygotowana i błądziłam korytarzami podśpiewując sobie piosenki, które ciągle męczyłam. Nie miałam idealnego głosu do śpiewania. Dlatego gdy byłam sama mogłam śpiewać. Inni mnie krępowali. Może nie wyśmialiby mnie, ale nie lubiłam śpiewać gdy mnie słuchał ktoś. O tej porze miałam pewność, że nikt nie podsłuchuje. Każdy budził się albo jeszcze spał. Spojrzałam na zegarek. Była 7.30. O tej to powinnam wstawać dopiero. Poszłam na śniadanie, które nie było aż tak okropne jak wczorajsza zupa mleczna. Gdy skończyłam jeść podeszła do mnie Em.
- Cześć, gdzie Ty byłaś jak Cię nie było ? - zapytała
- Byłam z Bartkiem na jedzeniu - powiedziałam zawstydzona
- Uuu kochana Ty nieźle wyrywasz - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie, a ja spaliłam buraka.
- Wcale nie, to tylko kolega - powiedziałam broniąc się.
- Ok, jak tak uważasz. - powiedziała i uśmiechnęła się - Jak śniadanko ? - zapytała
- Lepsze niż wczoraj, ale nie licz na jakieś wykwintne smakołyki - odpowiedziałam
Ledwo Em zdążyła przynieść sobie śniadanie zadzwonił dzwonek. Trochę poczekałam na nią i razem spóźnione ruszyłyśmy na lekcję matematyki, mojego ukochanego przedmiotu. Weszłyśmy uśmiechnięte i zadowolone z życia lecz wychodząc z klasy nie byłyśmy już takie wesołe. Spóźniłyśmy się kilka minut tylko i 2 strony dodatkowej pracy domowej. To nie fair. Tej Pani już nie lubię. Po innych lekcjach wcale nie było lepiej. Zadań dużo, niezapowiedziana kartkówka i odpytywanie przy tablicy. Ten dzień jest pechowy jakiś. Może jeszcze wdepnę w kupę... wtedy byłoby już cudownie. Obiad był niezjadliwy. Późniejsze lekcje były już trochę bardziej lajtowe, ale każdy był przygaszony początkiem dnia. W liceum trzeba jakoś sobie radzić. To dopiero początek, a co później będzie? No jak utrzymają tempo nauczyciele to połowa klasy odpadnie na półroczu. Zresztą ja się tu nie pchałam. Mogę wylecieć. Jak rodzice tu chodzili to nie znaczy, że ja też mam tu być. Chociaż mam tu już trochę znajomych, których w gimnazjum nie miałam. I przyjaciółkę, z którą się dogaduję. Wróciłam do pokoju rozmyślając jak to będzie ze szkołą. Wywnioskowałam , że muszę się wziąć za siebie i utrzymać w tej szkole. Postaram się dla rodziców. Do tej szkoły chodzili moi dwaj dziadkowie, mój wujek i rodzice. Jednak jestem zobowiązana podjąć się tego trudu i skończyć szkołę. Usiadłam do lekcji i po jakichś 3 godzinach wszystko było gotowe. Byłam z siebie dumna. Gdy ostatni zeszyt poszybował w kąt zadzwonił telefon. Nie zapalił mi się wyświetlacz, ale leciała muzyczka, więc na czuja odebrałam.
- Cześć - powiedział ktoś
- Cześć- odpowiedziałam kojarząc głos.
- Chętna na mały spacer mała - zapytał
Po tym "mała" skojarzyłam, że to Bartek. Tylko on jest na tyle wysoki, żeby do mnie tak mówić. Popatrzyłam przez okno, było zupełnie ciemno.
- Jasne, ale nie za późno ? - zapytałam
- Hhahaaha obronie Cię mała. Noc jeszcze młoda i pełnia jest - powiedział i aż widziałam jak się uśmiecha przez telefon.
- No okej, ale pamiętaj, że o 22 zamykają teren szkoły. - uświadomiłam go.
- Nie bój nic damy radę. Możesz wyjść za 59 minut, bo powinienem już być.
- Dobrze, do zobaczenia - powiedziałam i rozłączyłam się.
Przeszukałam szafę i znalazłam coś grubszego. Wyszłam trochę szybciej i usiadłam na murku. Było po 20 i już nikt się nie kręcił. Każdy siedział w ciepłym pokoju. A Alex pewnie ze swoją dziewczyną, chociaż pokłócili się trochę. To może jednak nie? Z zamyślenia wyrwała mnie postać wychodząca ze szkoły. W słabym blasku żarówki zdążyłam dostrzec perfekcyjnie ułożoną grzywkę. Do tego blask białych butów i byłam pewna, że to Alex. Kierował się w moją stronę. O kurcze co robić? A jeśli powie mi cześć albo zagada. Nie odpowiem. Po tej rzece nie należy mu się. Niech spada. Zbliżał się i nie miałam już wątpliwości, szedł do mnie. Zatrzymał się dosyć blisko i stał patrząc na mnie.
- Cze...ść. - powiedział dosyć niepewnie
Nic jednak nie odpowiedziałam,  jak postanowiłam. Stał tak i patrzył się na mnie. Nabrał powietrza i wydukał
- Przepraszam, ale ja... my już nie... nie wiedziałem. - powiedział w kolejnym przypływie odwagi, ale nic nie zrozumiałam.
Patrzył jeszcze trochę na mnie i oczekiwał jakiejś reakcji , ale jej nie dostał. Odszedł bez słowa. Było mi przykro patrzeć na niego. Ale takich świństw nie robi się nikomu.

------------------------------------------------------------------------
Rozdział trochę nudny, ale jest :) miłego czytania. Może będzie się podobał


piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 20 !

Wtorek rozpoczął się jak wcześniejszy dzień. Słońce było zwyczajne, chmury toczyły się własnym rytmem. Ziemia obracała się w okół słońca, wszystko po staremu. Zegarek zadzwonił o 7.30 jak zawsze. Ubrałam się w coś luźnego, ale dziewczęcego. Niech wszyscy podziwiają i patrzą co stracili. Dobra Alex niech patrzy co stracił. Spakowałam książki i poszłam na śniadanie. Była zupa mleczna, więc nie marudząc zaczęłam jeść. Dołączyła do mnie zaraz Emilka., była w świetnym nastroju, tak jak i ja gdy ją zobaczyłam. Trochę pogadałyśmy, umilając sobie posiłek, który nie był za dobry. Później lekcje, jedzenie, lekcje, lekcje i jedzenie. Zdążyłam wejść do pokoju i zaczął dzwonić mój telefon. Był to numer Bartka.
- Cześć, co tam ? - zapytałam
- Cześć, myślałem sobie tak i może jesteś głodna? - zapytał z nadzieją
Nie mógł tego szybciej zrobić ? Mój żołądek nie pomieści nic więcej. Chociaż może lepiej wyjść gdzieś niż siedzieć samej w tych czterech kątach ? Po rozważeniu za i przeciw, chociaż lista nie była długa i nic nie było na nie, zdecydowałam się na zgodzenie. Ale moje zastanowienie było dłuższe niż miało być, bo zapytał
- To jak ?
- No dobrze - powiedziałam uśmiechając się.
- To o 16 ? - zapytał
Spojrzałam na zegarek i była 15.59. Nie wiem jak on to zrobi, ale to za minutkę dosłownie. Wtedy godzinę mu to zajęło. Może już jest? Nieee... to głupie.
- Chyba 17 chciałeś powiedzieć - poprawiłam go śmiejąc się.
- Nie mała, dobrze słyszałaś o 16 - odpowiedział także śmiejąc się.
- Dobrze to już schodzę i jeśli Cię nie będzie to zobaczysz mój gniew - powiedziałam i roześmiałam się złowrogo.
- Nie boję się Ciebie, do zobaczenia - powiedział i rozłączyłam się.
Rzuciłam plecak i wolnym krokiem szłam do wyjścia. Gdy tak maszerowałam korytarzem słyszałam jakieś krzyki i płacz. Jak zbliżałam się do wyjścia, awantura przybierała na mocy. Chyba byłam gdzieś blisko.  Nie rozumiałam o co chodziło w niej i kto tak się awanturuje. Głosy były zniekształcone. Wyjrzałam zza rogu i zobaczyłam mojego ulubionego kolegę... Alexa z tą swoją czerwoną niunią. No i jak ja mam wyjść? Dobra raz, dwa, trzy i wyszłam. Jedno spojrzenie i w telefon, bo trochę tak głupio przerywać kłótnie. Niunia była trochę rozmazana, a Alex miał  nieugiętą minę. Ciekawe o co im poszło? Nie nie, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a czy ja jestem serio ciekawa? Głupio się pytam samej siebie... oczywiście, że tak. Czemu obchodzi mnie to ? Julka olej to no. Idziesz do Bartka teraz, ogarnij się. Zrobiłam kilka wdechów i wydechów. Trochę pomogło. Wyszłam na dwór. Wciąż patrzyłam w telefon i nagle coś dużego wyrosło przede mną. Uderzyłam głową w coś twardego i już leciałam gdy złapała mnie czyjaś wielka i silna ręka. Był to Bartek. Roztarłam bolące miejsce, a mój towarzysz tylko się zaśmiał mojej nieuwagi. Przywitaliśmy się.
- Już się nie mogłem doczekać i chciałem po Ciebie iść - powiedział uśmiechając się.
- Spokojnie, zaoferowałeś mi jedzenie, więc przyszłabym na pewno - powiedziałam i zaśmialiśmy się.
Otworzył mi drzwi i tak zniknęłam w głębinach jego samochodu. Odjechaliśmy z dosyć głośno puszczoną muzyką. Niech wszyscy wiedzą, że jedziemy. Po chwili jednak ściszył radio i mogliśmy porozmawiać przy cichych dźwiękach. Po chwili podjechaliśmy pod pizzerię. Ja zajęłam stolik, a on poszedł zamówić obiad, jego pierwszy, a mój drugi. Odwiózł mnie o 20 do domu, bo chciałam jeszcze odrobić lekcję. Gdy staliśmy i gadaliśmy przed szkołą widziałam, że próbuje zbliżyć się do mnie na taką odległość, żeby móc mnie pocałować. Chwilę chciałam pomyśleć jeszcze, aby dopuścić jakiegokolwiek chłopaka do siebie. Robiłam jakieś uniki, to kucałam to wstawałam. Schylałam się, wiązałam buty aż w końcu rozstaliśmy się żegnając buziakiem w policzek bez całowania. Więc wygrałam i utrzymałam go na odległość. Poza tym jak będzie mu zależało to będzie się starł. A może wyolbrzymiam to? Może po prostu traktuje mnie jako przyjaciółkę albo dobrą koleżankę? Ech.. same pytania, zero odpowiedzi. Weszłam do pokoju, zobaczyłam  lekcje, było tylko z matmy. O nie, nie będę tego odrabiała. Zbuntowałam się i poszłam się myć. Gdy moja głowa dotknęła poduszki od razu zmógł mnie sen. Stwierdzam, że był to niezły dzień, nawet nie męczący, a przyjemny. W końcu pojawił się w nim przystojny kolega Bartek.

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 19

Spałam sobie smacznie, gdy nagle zaczął dzwonić mi telefon. Rozpoznałam w tych dźwiękach mój budzik. Przetarłam oczy, wzięłam telefon i wyłączyłam alarm. Była godzina 7.30. Zaraz kończy się śniadanie. Trzeba stawać, jak mus to mus. Głodna na lekcje nie pójdę. Wstałam, przeciągnęłam się i powitałam nowy dzień, poniedziałek. Najstraszniejszy dzień tygodnia, bo trzeba wracać do szkoły po dwóch dniach przyjemnego wylegiwania się i nic nie robienia. Ubrałam się szybko w coś luźnego, przeczesałam włosy i wyszłam z pokoju. W drodze na dół przypomniało mi się, że książki zostały niespakowane na stoliku, więc chcąc nie chcąc zrobiłam sobie małą przebieżkę do pokoju. A później na dół i znowu szybkie śniadanie, bo jestem ogarnięta i zapomniałam książek. Wybór padł na sałatkę z kurczakiem. Zdążyłam podejść do stolika, usiąść i wziąć kilka kęsów i dzwonek. Oddałam na wpół ruszone danie i poleciałam na lekcje matematyki. Wchodząc do klasy zobaczyłam Alexa. Był wesoły, śmiał się z kolegami. Obok niego stała ta jego dziewczyna. Śmiała się razem z nimi. Tak głośno, aż zaczął mnie jej śmiech doprowadzać do szału. Z czego aż tak bardzo można się śmiać? Bynajmniej nie obchodzi mnie to. Zajęłam swoje miejsce i zaraz dołączyła do mnie Emilka. Ledwo zdążyłyśmy się na siebie popatrzeć, a przed nami pojawił się Alex z tą czerwonowłosą. Obejmował ją w pasie. Po co mając ją chciał mieć mnie ? Jeśli byłyby to dziewczyny z innych szkół to rozumiem, że mógłby łatwo oszukiwać, ale z jednej klasy ? Bez pomyślunku jakoś. Chyba głupi jest, pomyliłam się bardzo w jego temacie. Nie jest mądry. Jest beznadziejny, głupi, zepsuty i przystojny. Głupia jestem, że tak rozpamiętuje tą sprawę. Było minęło, nawet długo nie trwała nasza znajomość. Dwa dni to aż 48 godzin, 2880 minut, 172800 sekund, które spędziłam z nim dosyć przyjemnie. Z zza myślenia wyrwała mnie matematyczka.
- Julka ile to będzie? - zapytała
- Y... ale co ? - zapytałam nie rozumiejąc o co jej chodzi
- No o działanie na tablicy. Wróć do nas - powiedziała
- To będzie 5√3 - odezwał się Alex
- Dziękuję Julio - powiedziała patrząc na niego groźnie. - Zadanie 5 ze strony 15 ....... - powiedziała, ale już nie słuchałam.
To nie mój dzień chyba. Myślałam o chłopakach, o życiu, o rodzinie.
- Julka, może jak tak słuchasz uważnie to teraz powiesz nam wynik ? - zapytała matematyczka
Znowu nie wiedziałam o co chodzi.
- 5π, proszę pani - odpowiedział znowu za mnie Alex.
Tylko popatrzyła się na niego i nie skomentowała. Dalej były jakieś nudne rzeczy, ale starałam się słuchać. Matematyka była nudna, wszędzie cyfry i tylko cyfry. W końcu zadzwonił dzwonek. Później było jeszcze gorzej bo fizyka. To już dla mnie czarna magia. Za to ręka siedzącego przede mną Alexa była ciągle w górze. Jeszcze jakby były to odpowiedzi złe, to miałabym śmiechu z Em. Ale o dziwo były to dobre odpowiedzi. Byłam zaskoczona. Wyszłam w szoku z fizyki i udałam się na drugie śniadanie. Wzięłam kanapkę z serem i sałatą. Po obgadywałyśmy trochę tę dziewczynę Alexa z Em i poszłyśmy na moje ulubione przedmioty. Błyszczałam na nich najjaśniej. Pani bardzo się ucieszyła, że ma kogoś kto rozumie jej przedmiot. Z całej klasy ja i jakiś koleś rozumieliśmy chemie. Z biologii było już trochę więcej ludzi rozumiejących. Zauważyłam, że Alex coś przygasł ze swoją ręką. No nie można ze wszystkiego być dobrym. Chociaż on jest debilem i mało mnie obchodzi. Później były jakieś lekcję, które minęły znacznie szybciej niż pierwsze dwie. Po lekcjach obiad i do pokoju odpoczywać. I głowic się nad rozwiązaniem zadania z fizyki. Posiedziałam chwilę nad nim, przeczytałam temat i coś zaczęło mi świtać, ale jednak wstukałam zadanie na laptop i wyskoczyło mi piękne rozwiązanie. Przepisałam ładnie i rzuciłam w róg zeszyt. po kolacji poszłam do Em. Postanowiłyśmy poszerzyć swoje horyzonty i przechadzać się po okolicy. Wróciłyśmy przed zamknięciem, zmęczone i płaczące ze śmiechu. Taka nas głupawka wzięła, że nasz śmiech słyszała cała okolica. Po powrocie do pokoju umyłam się i położyłam się. Nie usnęłam momentalnie, bo zdążyłam pomyśleć o całym dniu i sen przyszedł sam.

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 18


Nie pamiętam o której poszłam spać, ale oglądałam coś bardzo nudnego. Wstałam o 9. Słońce chowało się za chmurami, drzewa lekko uginały się od wiatru. Wstałam i otworzyłam okno. Na zewnątrz było zimniej niż w pokoju, przebiegł mnie dreszczyk. Zostawiając okno otwarte poszłam się kapać. Ubrałam się odświętnie, bo trzeba jakoś wyglądać ładniej w niedzielę. A Alex niech patrzy co traci. Wyszłam na śniadanie o 9.20. Trwało jeszcze 10 minut, więc wzięłam sobie sałatkę. Szybka i zdrowa przekąska, po wczorajszym gównianym jedzeniu. Wróciłam po torebkę do pokoju i poszłam do kościoła na 10. Droga tam i z powrotem minęła mi bez komplikacji. Już zaczęła rozpoznawać okolice, domy i kolory towarzyszące im.Ulice były długie i szare. Wszystko wyglądało bardzo smutno albo tylko mi się takie wszystko zdawało? Odrzucenie boli, nawet jeśli nie znasz osoby długo, ale przywiążesz się to boli. Czemu jestem taka strasznie głupia i nie mogę tego olać? Wdech, wydech, wdech, wydech ... dobra już spokój. Życie jeszcze nie jeden raz mnie zaskoczy. Więc olać ludzi mało wartych uwagi i iść na przód. Tak zrobię. Prosto z mojej podróży poszłam do Emilki, którą chciałam gdzieś wyciągnąć żeby nie siedzieć w domu. Miałam nadzieję, że zastanę ją w pokoju. Zapukałam. Stałam trochę pod drzwiami aż w końcu ktoś otworzył. Zamrugałam myśląc, że może źle widzę czy coś. Była prawdziwa. Stała i patrzyła na mnie gniewnie, to była ta dziewczyna co całowała Alexa na plaży.
- Czego chcesz tutaj? Pomyliłaś pokoje? - zapytała niemiło
- Przyszłam do Emilki - odpowiedziałam niewzruszona
- To chyba źle przyszłaś. - powiedziała
Zza jej pleców dobiegł głos Em.
- Oj chyba nie - powiedziałam i weszłam taranując ją ramieniem. Wnętrze pokoju było jak u mnie,tylko w moim stało jedno łóżko. Mieszkanie samemu to jednak udogodnienie, nie trzeba słuchać gadania współlokatora jak mu się coś nie podoba.
- Siemanko - powiedziała Em i dała mi buziaka w policzek
- Cześć. Gdzie Cię wczoraj wcięło kochana ? - zapytałam
- W domu byłam - odpowiedziała z uśmiechem.
Opowiedziała mi jak tam było, a później zapytała się mnie o piątek.
- Idziemy na kawę albo do kina? Opowiem Ci wszystko - powiedziałam zachęcająco
- Ty to masz dar przekonywania - powiedziała i zaśmiałyśmy się obie.
Em wzięła tylko torebkę i wyszłyśmy pod rękę śmiejąc się głośno ze spojrzenia rudowłosej. Zamówiłyśmy taksówkę i po chwili już siedziałyśmy w kawiarni wybierając film. Po tym ważnym wyborze opowiedziałam jej całą historię z Alexem. Tak się wkurzyła, że zaczęła krzyczeć : ,, jak on mógł ", ,, co on sobie wyobraża", ,,Myśli, że jak jest mega przystojny to mu wolno bawić się dziewczynami " i wiele innych. Później śmiałyśmy się z jej wybuchu złości. O 15 poszłyśmy na film. Był świetny i płakałyśmy na nim ze śmiecju. Później nasza ulubiona czynność, czyli zakupy. Kupiłam sobie to, wszystko było po przeceniane. Wchodzą do sklepów kolekcje na jesień, więc okazjonalnie kupiłam. Z czego jestem bardzo zadowolona. Obie wyszłyśmy z dużą ilością zakupów. Po 20 byłyśmy w szkole. Rozstałyśmy się z uśmiechem na twarzy. Pierwsze co zrobiłam to rozwaliłam się na łóżku. Drugą moją czynnością było włączenie telewizji, a trzecią  skakanie po kanałach w celu znalezienia czegoś ciekawego. Oczywiście nic nie było, ale coś tam leciało. Wcale nie zwracałam na to uwagi, bo rozmyślałam o całym dniu. O tym, że może w końcu znalazłam sobie kogoś kto zawsze mnie wysłucha i doradzi. Będzie jej na mnie zależało. Może nie znamy się długo i dobrze, ale jednak dogadujemy się z Emilką. Poszłam się wykąpać, bo czułam, że jak tego teraz nie zrobię to później nie dam rady wstać i tego zrobić. Gdy wyszłam z pod prysznica i rzuciłam się na łóżko. I po tak męczącym, ale fajnym dniu usnęłam od razu.

środa, 23 lipca 2014

ROzdział 17


- Nie daruje Ci tego - powiedziała groźnie i zmrużyła oczy
- Nie boje się Ciebie mała - odpowiedziałem
- To zacznij - powiedziała i zwinnym ruchem ściągnęła mi bokserki.
Wydarłem się, bo tak z zaskoczenia mnie wzięła. Po chwili zaskoczenia podciągnąłem majty. Ona tylko stała i śmiałą się ze mnie. 
- Zaraz może nie być Ci do śmiechu - powiedziałem, ale nie zamierzałem nic jej robić. 
Po tych słowach Julka była na kocu, nawet nie zdążyłem zareagować. Zwinne to moje maleństwo. 
Podszedłem i położyłem się na niej. Tylko krzyczała lekko, tak że nie słyszałem nic przez 10 minut. 
Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i tak zleciał nam cały dzień. Delikatnie sugerowałem Julce, że jestem nią zainteresowany. Jestem ciekaw czy zrozumiała znaki. Gdy się zbieraliśmy chciałem sprawdzić czy mam jakieś szanse i złapałem ją za rękę. Byłem przygotowany na to,że dostanę w ryj, że wyrwie rękę albo ucieknie lub zrobi awanturę. Żadne z moich oczekiwań nie spełniło się, bo stała i uśmiechała się do mnie. Mnie aż zamurowała jej reakcja. Staliśmy i patrzyliśmy się sobie w oczy, gdy nagle pojawił się mój kolega Daniel. 
- Alex ! chodź! - krzyknął, chociaż stał przy mnie i pociągnął mnie za rękę. 
Zdążyłem popatrzeć na Julkę, a ona kiwnęła głową żebym poszedł. Ledwo co z miejsca ruszyłem, ktoś na mnie skoczył i zaczął całować. Gdy podniosłem się z piasku i otrzepałem zobaczyłem co spowodowało mój upadek. Była to dziewczyna z ognistymi włosami o mocnym makijażu i skąpym stroju kąpielowym. Poznałem ją po tych włosach. Była to moja dziewczyna,z którą  spędziłem parę niezłych miesięcy. Byłem w niej szaleńczo zakochany i byłem w stanie zrobić dla niej wiele lecz któregoś dnia po prostu wyjechała. Nie miałem z nią kontaktu. Myślę, że jakby nie wyjechała to byłbym z nią do tej pory. Ale to było.
- Siemanko przystojniaku, fajna niespodzianka? - powiedziała swoim śpiewnym głosem.
- Y.. cześć ? - odpowiedziałem w sumie bardziej pytając. Nie wiedziałem co mam zrobić. 
- No miśku, pokaż jak się stęskniłeś - powiedziała i zaczęła zbliżać się do mnie.
- To ja już pójdę, nie będę przeszkadzać - powiedziała Julka
O cho..roba zapomniałem z tego wszystkiego o Julce, co ona sobie pomyśli. 
- Dobrze idź - wtrąciła się Karolina
- Nie poczekaj - powiedziałem i ją dogoniłem. 
- Idź, bo twoja dziewczyna się stęskni - powiedziała
- Nie, ona nie .... - powiedziałem ale nie dokończyłem,bo weszła mi w słowo.
- Chcesz się bawić dziewczynami to proszę, ale nie mną. Myślałam, że jesteś normalny. Chyba naprawdę się pomyliłam co do Ciebie. - powiedziała spokojnie 
- Ale to naprawdę nie tak jak myślisz 
- Ciekawe jak ? Masz dziewczynę i jeszcze dajesz mi jakieś znaki. O co Ci chodzi, niewyżyty jesteś ? 
- Nie, Julka ...
- Żadna Julka, możesz zapomnieć o mnie. Idź do swojej niuni. Chciałam dać Ci szanse, ale najwyraźniej Ty jej nie chcesz - powiedziała i poszła. 
Czy to musi być takie poplątane, czemu ja ? Było tak dobrze. Nie chciałem jej gonić już, bo i tak nic nie dałoby to. Była zbyt uparta. I do tego jeszcze ta głupia sytuacja. Sam nie wiem czy chciałbym słuchać tłumaczenia. 
       
                     ----------------------- Oczami Julki ---------------------
Gdy odeszłam od niego całą się trzasłam ze zdenerwowania. Jak mógł mi coś tak okropnego zrobić? Może dwa dni to za szybko było, żeby dawać się nabierać na te jego sztuczki? Gdy zobaczyłam jak ta ruda dziewczyna całuje Alexa zrozumiałam, że on tylko umie wszystkich wykorzystywać i bardzo dobrze gra. Gra grzecznego chłopca, aby zyskać nową zdobycz. Co za kutas... jak mogłam się na to nabrać. Na pana cudny uśmiech. Chłopcy... może kiedyś znajdę odpowiedniego dla siebie. Jakiegoś nudnego, ale wiernego przynajmniej. Jestem młoda więc miłość nie potrzebna mi na razie. Myślałam, że może warto dać mu szanse. Dałam... i wystarczy. Jaka ja głupia, czego się spodziewałam po takim chłopaku? Że zadowoli się jedną ? Naiwna jestem. Jeszcze wywiózł mnie gdzieś kutas. Ze zdenerwowania cała się gotowałam i musiałam usiąść. Siedziałam tak aż nie uspokoiłam się trochę. Przez te dwa dni byłam naprawdę szczęśliwa i czułam się przez kogoś dostrzeżona. W końcu ktoś się mną zainteresował, ale chyba nie spełniłam oczekiwań. Wzięłam telefon i włączyłam mapę, nie mogę tu gnić i mazać się przez jakiegoś bardzo przystojnego chłopaka. Co z tego,że przystojny, jak debil i nie umie uszanować tego co dostał? Julka!!! Sama siebie przywołałam do porządku i jeszcze raz skupiłam się na mapie. Miałam szczęście, że autobusy tu jeździły. Po kilku minutach czekania nadjechał jakiś i wsiadłam do niego. Niestety nie było gdzie usiąść. Było pełno głośnej młodzieży. Miałam ochotę wydrzeć się. Chciałam spokoju. Tymczasem był straszny zgiełk. Nie dało się spokojnie pomyśleć. Własnych myśli nie słyszałam. Po kilku minutach gdzieś wysiadłam. Chyba gdzieś blisko szkoły. Znowu wspomogłam się mapą. Jednak jeszcze z 10 minut do szkoły,ale nie mam siły już na nic. Zaszłam do sklepu i kupiłam sobie coś do jedzenia, bo na kolacje już nie zdążę. Wyszłam z dużą torbą kalorycznego żarcia i gdy wychodziłam z budynku zamknęły się drzwi autobusu. Tego,którym miałam dojechać do szkoły. No super. Usiadłam na przystanku i obserwowałam wszystko co działo się w moim otoczeniu. Nic ciekawego, ale wolę to niż rozpamiętywanie dzisiejszego dnia. W końcu podjechał autobus. Dokładnie po 10 minutach wysiadłam z niego przy mojej szkole. Rzuciłam się na łóżko i oglądałam telewizję do późna.