środa, 29 kwietnia 2015

40!


Nie zdążyłam nawet się poruszyć i już dostałam sms. Był od Bartka:
 Ubierz się ładnie :)

Jak chce no to, nich mu będzie. Niech mu oczy wypadną ! Ubrałam coś takiego, do tego założyłam delikatne kolczyki i byłam gotowa. Byłam zadowolona z efektu, myślę że Bartek padnie. Dłużej nie było mi dane przeglądać się i zachwycać moim wyglądem, bo z dworu słuchać było odgłosy klaksonu. Założyłam płaszcz i wyszłam, zadowolona. Jednak gdy zamykałam pokój pomyślałam o tym, że po nocy będę musiała zakuwać do matmy. Mina momentalnie mi zrzedła. Dzwoniłam do Em, żeby zrobiła mi ściągę, ale nie odbierała. Co za grubas mały, pewnie siedzi gdzieś i nie słyszy... No nic zadzwonię do niej jeszcze.
Zeszłam na dół, a tam ścieżka z płatków róż wiodąca prosto do samochodu mojego nieziemsko przystojnego chłopaka, który stał przy nim i uśmiechał się do mnie szeroko. Dziś jakoś wyglądał elegancko i lepiej niż zawsze. Aż sama sobie zazdroszczę takiego chłopa.
Podeszłam i przywitałam się.
- Uuuuu jaka laska, codziennie będę Cię zabierał gdzieś, żebyś tak wyglądała.
- Noooo ty też niczego sobie wyglądasz - powiedziałam i uśmiechnęłam się, a on zaśmiał się.
Otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka. Później sam wsiadł i pojechaliśmy rozmawiając o całym dniu.
Po kilku minutach,  podjechaliśmy, pod dosyć ładny budynek. Nie było nic widać. Nie mogłam także rozpoznać co to może być za miejsce.
Pomógł mi wysiąść i wprowadził do sali, było dosyć ciemno, a on miał dziwny uśmiech. O co mu chodzi?
To jest dziwne, bardzo....
Nie dokończyłam moich rozmyślań, bo wszyscy zaczęli krzyczeć. Co to jest? Jakaś sekta? Czy co ? Wyłapałam z tego gwaru nies....... dz......aaaaaaaaaaaaaaa!
Ktoś zapalił światło i to byli ludzie, których znam. Wszyscy tu byli, nawet Em. I...... mama?
O co chodzi...? Jakiś program mamy Cię czy co?
Bartek podszedł do mnie i powiedział
- Wszystkiego najlepszego skarbie - myślę, że będzie ok. Po czym złożył na moich ustach małego całusa.
Ej, zaczynam rozumieć! Jeśli dziś jest 6 listopada to znaczy, że są moje urodziny. I myślę, że to jednak ta okazja. Zapomnieć o swoich urodzinach... ale jestem zakręcona!
Wszyscy po kolei składali mi życzenia,  ale gdy podeszła do mnie mama i siostra popłakałam się.  To miło z ich strony, że przyjechały taką długą drogę .
Po wszystkich  życzeniach i prezentach,  puścili muzykę.  Połowa siedziała za stołem,  a druga próbowała coś tam podrygiwać.
- Mogę panią prosić ? -zapytał z uśmiechem  łobuziaka Bartek.
Podałam mu swoją dłoń.  Nasz taniec nie był efektowny,  bo chciałam mieć chwile na pogadanie z nim.  Wypytałam się o wszystko, co zajęło nam z pięć albo i więcej piosenek.
Na początku którejś z nich ktoś wszedł do sali. To chyba impreza zamknięta?
Zaraz powiedziałam o tym Bartkowi i poszłam razem z nim zobaczyć jak wywala  nieproszonego gościa.  Jednak przywitał się z nim normalnie. Przyjrzałam się bliżej tej postaci i to był szok.  trzymał torebkę ozdobną. Podszedł bliżej mnie, swoje usta miał przy moim uchu, a nasze ciała były przy sobie prawie.  Czułam jego ciepły oddech, który łaskotał mnie w szyję. Wręczył mi torebkę i zaczął mówić.
- Cześć, dawno nie gadaliśmy. Ale to już mało ważne,  teraz chciałbym złożyć Ci życzenia z okazji 17 urodzin. Żebyś zaczęła radzić sobie z matmą i fizyką. Szczęścia w życiu i uśmiechu tak pięknego jak masz zawsze. - powiedział Alex, a mnie zamurowało. Jego zapach czułam z każdym wdechem, był męski.  Pocałował mnie 3 razy w policzki i odsunął się pokazując swoje ząbki w pięknym uśmiechu.
- dzięki, dziękuję-  wymamrotałam.
Chłopcy wdali się w dyskusję,  a ja niepozorne wymknęłam się do mamy.
Pogadałam z nią trochę, aż nie powiedziała, że już muszą się zbierać. pożegnałam się grzecznie z nimi. Ale nie było już żadnego płaczu, wiem że na święta pojadę do nich. A to tylko troszkę chodzenia do szkoły.
Koło 12, dużo osób zebrało się i zostało już nieliczne stadko najbliższych. Nikomu nie chciało się tańczyć, więc, Bartek zaproponował żebyśmy pojechali do niego. Tam posiedzimy i pogadamy na spokojnie.
- Ja to już się będę zbierał - powiedział Alex, który przez większość imprezy był z nami.
- No coś ty! Chodź no! - mówił mój chłopak.
- Nie chce przeszkadzać -powiedział i uśmiechnął się.
- Przestań,  położymy się razem,  a dziewczyny razem i będzie gites! Nie to, że wole chłopców - powiedział i zaśmiał się.
Po pół godzinie byliśmy w domu.
- Głodny jestem !- krzyczał Ryan.
- Jeśli masz nutelle to zrobię naleśniki- powiedziałam z uśmiechem.
- Ja nie miałbym ? Ja? Mam wszystko ! To zrobisz, a ja pokaże wszystkim co i jak?- zapytał Bartek
- Zrobię, spokojnie -powiedziałam i uśmiechnęłam się. Wychodząc pocałował mnie w czoło i obdarzył uśmiechem.
- Mogę pomóc? - zapytał Alex wychodząc zza drzwi.
- To znajdź miskę i mikser. -powiedziałam i wytarłam spocone ze zdenerwowania ręce o legginsy.
- Czyli jeśli znajdę to mogę zostać? -zapytał i zaczął wpatrywać się we mnie jakby chciał mnie prześwietlić.
- To nie mój dom,  zresztą to wolny kraj,  więc jak zdecydujesz tak będzie - powiedziała beznamiętnie. Mimo ze czułam jakiś dreszczyk 
- Zostanę i pomogę Ci szukać tego,  bo zginiemy z głodu wszyscy - powiedział i zrobił ten swój uśmiech
Nie odpowiedziałam nic,  mimo że miałam ochotę coś powiedzieć. Nie wiedziałam co powiedziałabym ale coś na pewno znalazłoby się żeby powiedzieć.
Po minucie wszystkie sprzęty były znalezione i mogliśmy zabrać się za mieszanie składników.
W między czasie czułam ukradkowe spojrzenia Alexa.
- Jak chcesz mogę je usmażyć - powiedział czarująco. 
- Dobrze, dam Ci jednego, bo słabo żeby wszyscy jedli spalone naleśniki - powiedziałam dogryzając mu.
- Ty nie wiesz co ja potrafię - powiedział tak jakby chciał mnie poderwać.
- Oj już nie chwal się tak. - ucięłam temat
Było czuć tą atmosferę, taką że chcemy zamienić ze sobą kilka słów, ale też i lekką niechęć raczej z moje strony.
- Przepraszam - powiedział
- Co? Za co?  Nic nie zrobiłeś przecież - powiedziałam zdziwiona do niego
- Nie spodziewałem się jej. Stare czasy to były, ale mimo to przykro, że tak wyszło.
- Mnie tez jest przykro - powiedziałam,
I w tej chwili poczuliśmy okropny smród. Byliśmy z bardzo zajęci rozmowa żeby zwracać uwagę na naleśniki. Pierwszy spalony, ale następne były piękne. Chyba nie byli aż tak głodni. Nikt nie przyszedł zapytać się kiedy będą, to dziwne. Z talerzem wypełnionym nasza przekąska wkroczyłam do salonu. Za mną stał Alex. To co zobaczyliśmy to jakiś żart chyba. ..


niedziela, 12 kwietnia 2015

39


Po niedługim czasie, Bartek zaczął się coraz bardziej przybliżać. Śmielej dotykał mojej ręki, złapał za kolano i ukradł kilka buziaków. Nie było to złe, ale czułam się niekomfortowo  i nie byłam przyzwyczajona do takich sytuacji. Czas jednak uchronił mnie przed innymi daleko idącymi jego planami. Była 21.45 i musiał się zbierać. Odprowadziłam go do drzwi, dalej już niekoniecznie mi się chciało. Przyciągnął mnie mocno do siebie i dał namiętnego buziaka po czym odszedł zadowolony. Byłam zawstydzona taką czułością. Rozejrzałam się po korytarzu, ale na szczęście nikogo nie było. Nie wiedziałam też co o tym myśleć. Wyjęłam telefon i nacisnęłam Em.
Po kilku sygnałach odebrała:
- Haaaaalo? - powiedziała radośnie
- Cześć, nie chcesz przyjść do mnie pogadać?
- Jeśli opowiesz mi o randce to przyjdę.
-To mam właśnie zamiar zrobić! Za 2 minuty widzę cię u mnie ! - powiedziałam śmiejąc się.
- Okej, będę nawet za minute !- mówiąc to rozłączyła się.
Nie kłamała, minęło nawet mniej niż minuta, a jeszcze zdążyła wziąć jakąś czekoladę.
Po kilku godzinach konwersacji o wszystkim i o niczym, ale głównie o Bartku, postanowiłyśmy rozejść się. My takie grzeczne i przykładne, nie chcemy zaspać na lekcje, więc dlatego rozstajemy się o 2.00. Jeśli chciałybyśmy zaspać położyłybyśmy się o 3. Mimo że jednak jesteśmy grzeczne zdaje  mi się, że moja pobudka będzie straszna.
Wtorek zbliżał się wielkimi krokami, a raczej wtorek już był, więc zbliżał się ranek. Nie myśląc o niczym położyłam się w łóżku i zasnęłam w chwili gdy dotknęłam głową poduszki.
Ciemno, wszędzie ciemno i jakaś mucha bzyczy.... O tej porze? Gdy jednak rozbudziłam się troszkę to zdałam sobie sprawę, że był to mój alarm. A ciemność była, bo miałam zamknięte oczy. Ach Julka gdzie Ty blondynko masz rozum... Oczywiście to są tylko stereotypy i jeśli ktoś w nie wierzy to sam jest głupi... Tak nie lubię gdy ktoś mnie skazuje na straty przez kolor włosów. Było tak na początku gimnazjum. Ale już wyszłam z tego więzienia gdzie dzieci dla lansu palą i noszą markowe ciuchy tylko dlatego, żeby inni widzieli ,że jesteś bogaty. Nigdy nie byłam fajna, bo nie miałam w ustach papierosa, ale no cóż... Teraz jestem tutaj i jest mi dobrze.
Ogarnęłam książki, ubranie i twarz, a później śniadanie. Były naleśniki z nutella, a ja przyszłam prawie przed dzwonkiem... Pomyślałam chwile i postanowiłam wziąć talerz pełen naleśników na lekcje. Nie będę głodowała jak są takie pyszności na śniadanko.  Zadowolona z siebie ruszyłam na lekcje z talerzem. Musiałam trochę się kryć, ale jestem tak sprytna, ze wyszłam niepostrzeżenie.
Klasa obstąpiła mnie, bo każdy chciał jedzenie, ale nic im nie dałam.  Nie będą mnie obżerali ! Nie dam sie, będę walczyć! Nauczycielka nawet nie zwróciła mi uwagi za jedzenie,  w końcu na co przyda mi sie pp? No dobra przyda trochę,  ale jak jestem głodna to nie mogę myśleć.
Po lekcji poszłam oddać talerz, patrzyły się tak jakby chciały mnie zjeść, ale udawałam, że nie widzę tego.  Odeszłam radośnie na następne zajęcia. W drodze spotkałam Em. Wyglądała strasznie, ale uśmiechała się. Pokazała na swoje worki pod oczami i powiedziała, ze to przeze mnie, bo się nie wyspała.
Reszta lekcji była spoko, dostałyśmy głupawki i nie mogłyśmy się nie śmiać.
Po lekcjach zaczął dzwonić mi telefon. Byłam pewna, że to Bartek. I wcale nie pomyliłam się.
- Kochanie jedziemy na jakieś jedzonko?
-No jasne- powiedziałam i zaśmiałam  się dodając - Ty wiesz jak mnie przekonać
- za 15 minut będę, czekaj na mnie -powiedział i rozłączył się.

----------------------------------------------------------
 brak czasu, to jest straszne! Wszyscy żyjemy szybko i wszędzie się śpieszymy, zamiast usiąść i odpocząć :C Ech... mam nadzieję, że nie będzie tragiczny rozdział :) miłego śpieszenia się :)