piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 20 !

Wtorek rozpoczął się jak wcześniejszy dzień. Słońce było zwyczajne, chmury toczyły się własnym rytmem. Ziemia obracała się w okół słońca, wszystko po staremu. Zegarek zadzwonił o 7.30 jak zawsze. Ubrałam się w coś luźnego, ale dziewczęcego. Niech wszyscy podziwiają i patrzą co stracili. Dobra Alex niech patrzy co stracił. Spakowałam książki i poszłam na śniadanie. Była zupa mleczna, więc nie marudząc zaczęłam jeść. Dołączyła do mnie zaraz Emilka., była w świetnym nastroju, tak jak i ja gdy ją zobaczyłam. Trochę pogadałyśmy, umilając sobie posiłek, który nie był za dobry. Później lekcje, jedzenie, lekcje, lekcje i jedzenie. Zdążyłam wejść do pokoju i zaczął dzwonić mój telefon. Był to numer Bartka.
- Cześć, co tam ? - zapytałam
- Cześć, myślałem sobie tak i może jesteś głodna? - zapytał z nadzieją
Nie mógł tego szybciej zrobić ? Mój żołądek nie pomieści nic więcej. Chociaż może lepiej wyjść gdzieś niż siedzieć samej w tych czterech kątach ? Po rozważeniu za i przeciw, chociaż lista nie była długa i nic nie było na nie, zdecydowałam się na zgodzenie. Ale moje zastanowienie było dłuższe niż miało być, bo zapytał
- To jak ?
- No dobrze - powiedziałam uśmiechając się.
- To o 16 ? - zapytał
Spojrzałam na zegarek i była 15.59. Nie wiem jak on to zrobi, ale to za minutkę dosłownie. Wtedy godzinę mu to zajęło. Może już jest? Nieee... to głupie.
- Chyba 17 chciałeś powiedzieć - poprawiłam go śmiejąc się.
- Nie mała, dobrze słyszałaś o 16 - odpowiedział także śmiejąc się.
- Dobrze to już schodzę i jeśli Cię nie będzie to zobaczysz mój gniew - powiedziałam i roześmiałam się złowrogo.
- Nie boję się Ciebie, do zobaczenia - powiedział i rozłączyłam się.
Rzuciłam plecak i wolnym krokiem szłam do wyjścia. Gdy tak maszerowałam korytarzem słyszałam jakieś krzyki i płacz. Jak zbliżałam się do wyjścia, awantura przybierała na mocy. Chyba byłam gdzieś blisko.  Nie rozumiałam o co chodziło w niej i kto tak się awanturuje. Głosy były zniekształcone. Wyjrzałam zza rogu i zobaczyłam mojego ulubionego kolegę... Alexa z tą swoją czerwoną niunią. No i jak ja mam wyjść? Dobra raz, dwa, trzy i wyszłam. Jedno spojrzenie i w telefon, bo trochę tak głupio przerywać kłótnie. Niunia była trochę rozmazana, a Alex miał  nieugiętą minę. Ciekawe o co im poszło? Nie nie, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a czy ja jestem serio ciekawa? Głupio się pytam samej siebie... oczywiście, że tak. Czemu obchodzi mnie to ? Julka olej to no. Idziesz do Bartka teraz, ogarnij się. Zrobiłam kilka wdechów i wydechów. Trochę pomogło. Wyszłam na dwór. Wciąż patrzyłam w telefon i nagle coś dużego wyrosło przede mną. Uderzyłam głową w coś twardego i już leciałam gdy złapała mnie czyjaś wielka i silna ręka. Był to Bartek. Roztarłam bolące miejsce, a mój towarzysz tylko się zaśmiał mojej nieuwagi. Przywitaliśmy się.
- Już się nie mogłem doczekać i chciałem po Ciebie iść - powiedział uśmiechając się.
- Spokojnie, zaoferowałeś mi jedzenie, więc przyszłabym na pewno - powiedziałam i zaśmialiśmy się.
Otworzył mi drzwi i tak zniknęłam w głębinach jego samochodu. Odjechaliśmy z dosyć głośno puszczoną muzyką. Niech wszyscy wiedzą, że jedziemy. Po chwili jednak ściszył radio i mogliśmy porozmawiać przy cichych dźwiękach. Po chwili podjechaliśmy pod pizzerię. Ja zajęłam stolik, a on poszedł zamówić obiad, jego pierwszy, a mój drugi. Odwiózł mnie o 20 do domu, bo chciałam jeszcze odrobić lekcję. Gdy staliśmy i gadaliśmy przed szkołą widziałam, że próbuje zbliżyć się do mnie na taką odległość, żeby móc mnie pocałować. Chwilę chciałam pomyśleć jeszcze, aby dopuścić jakiegokolwiek chłopaka do siebie. Robiłam jakieś uniki, to kucałam to wstawałam. Schylałam się, wiązałam buty aż w końcu rozstaliśmy się żegnając buziakiem w policzek bez całowania. Więc wygrałam i utrzymałam go na odległość. Poza tym jak będzie mu zależało to będzie się starł. A może wyolbrzymiam to? Może po prostu traktuje mnie jako przyjaciółkę albo dobrą koleżankę? Ech.. same pytania, zero odpowiedzi. Weszłam do pokoju, zobaczyłam  lekcje, było tylko z matmy. O nie, nie będę tego odrabiała. Zbuntowałam się i poszłam się myć. Gdy moja głowa dotknęła poduszki od razu zmógł mnie sen. Stwierdzam, że był to niezły dzień, nawet nie męczący, a przyjemny. W końcu pojawił się w nim przystojny kolega Bartek.

9 komentarzy:

  1. Daj nn. ;) BOSKIE.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy bedzie nowa notka? ;) Zajebiscie piszesz. Poprostu brak slów. WENY!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wieeeceeej °u°
    Pozdrawiam O.

    OdpowiedzUsuń
  4. boże , więcej więcej więcej ! <3 love <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowego bloga:
    zimowy-poranek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. jej jak super piszesz napisz ksiaże!

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  8. Omomomo ja chce wiecej licze ze jak najszybciej znajdziesz czas i cos w stawisz bo masz wielki talent ,)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super !!!! Czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń