55
Kilka razy wpadłem na jakąś blondynkę. Niby czuję, że to nie Julka. Ale coś każe mi nie podchodzić do niej. W sumie już chyba jako tako znalazłem dla siebie dziewczynę.
Po skończonym zjeżdżaniu, oddałem sprzęt i czekałem na chłopaków. Czekałem, czekałem i nic! No dobra tylko kilka minut, ale i tak już za długo, bo to miała być chwilka... chyba więcej mają w sobie kobiety. One też zawsze tak mają. .. chwila chwila, a Ty czekasz w kurtce i pocisz się jak świnka.
W końcu! Wylonili się przynajmniej, bo wcześniej nawet ich nie widziałem. Nooo nieźle im szło.
Niestety jeden z kumpli za szybko zjeżdżal, nie opanował deski i stracił panowanie. Tylko gibal się żeby nie upaść. Niestety to nie jest dobre dla innych, to jest wręcz niebezpieczne. Oczyma wyobraźni widziałem katastrofę. I właśnie wtedy potrącił jakąś dziewczynę. To była ta, która zwróciła moja uwagę juz kilka razy. Najgorsza nie była w te klocki. Ale ja byłem lepszy. Od razu podbiegł do niej. Niestety to był mój błąd. .. ktoś chciał ominąć nas, ale wywrocil się. Teraz troje lezelismy i każde z nas potrzebowali pomocnej dłoni. Pomyłka. .. czworo, bo jeszcze mój kumpel gdzieś tam dalej leżał w zaspie.
Uroki stoków. .. no ale bez ryzyka nie ma zabawy.
Zjadłem kask tej dziewczynie i co ? I to była Julka.. ten los jest popieprzony.... mam ochotę zapomnieć o niej. O jej śmiechu, upierdliwosci, włosach i charakterystycznych liliowych perfumach... no ale wszytko dzieje się tak, że musimy trafić na siebie.
Patrzyłem tak na nią trochę zły na siebie, ale po chwili do mnie dotarło, że ona ma zamknięte oczy.
Hahaha nie dość ze mnie nie lubi, ja mam mieszane uczucia to teraz mam ją ratować jak księże na białym koniu?
Juz nigdy nie podejde do niskiej blondynki. ..
Zacząłem do niej mówić,tak jak nakazuje się przy udzieleniu pierwszej pomocy. sprawdziłem oddech, był. Wiec usta usta odpadaja. Potrafi być tak groźna, że nawet jak teraz sprobowalbym czegoś to od razu nakczyczalaby na mnie. Takie moje szczęście, tak działam na kobiety. No może kiedyś, któraś za to mnie polubi.
Po chwili otworzyła oczy. Boje się pomyśleć, że pierwsze co zobaczyła to mnie, bo będzie wkurzona. Nie wiem za co, ale tak po prostu żeby dotrzymać tradycji. Jednak nic nie powiedziała. Podniosła się trochę jeszcze otumaniona tą całą sytuacją. Chciała wstać, ale upadła wykrzuwiajac twarz z bólu. złapała się za kostkę.
- poczekaj, pomogę Ci.
Ja jako gentelmen, wybawilem damę z opalow. Pomoglem wstać i mimo zapewnień, że da rade wziąłem na ręce.
Oplotla swoje drobne ręce wokół mojej szyi. Ważyła tyle co nic. Zanioslem ją do naszych opiekunów. Trochę panikowali, ale ogarneli ze trzeba jechać do szpitala. Przez to wszystko nawet nie ogarnalem ze sam mam jakieś obrażenia. Przez co ja Tez musiałem jechać.
Cała sprawa w szpitalu odbyła się bardzo szybko.
Julka miała skręconą kostkę, co do końca wyjazdu wykluczalo ja z jazdy na nartach. Ja tylko dostałem 1 dzień przerwy od jeżdżenia. Wiec jesteśmy skazani na siebie przez jutrzejszy cały dzień no i trochę tego. Aż oni nie wrócą.
W hotelu byliśmy o 16. Całe 3 godziny czekania na chłopaków. A może są dziewczyny?
Miałem nadzieję, że może będą. Ale niestety.
Gdy tak w samotności jadłem z tyłu odezwał się głos. Akurat tej osoby po której nie spodziewalem się tego.
-dziękuję - powiedziała cicho i zaczęła kustykajac odchodzić.
Dziwne, pewnie jeśli powiem coś do niej to nie będzie chciała rozmawiać. Tylko z grzeczności podziekowala. Ale cóż, raz się żyje? Raz! Wiec
- może chcesz się dosiasc?
- innych planów nie mam. Wiec na chwilkę mogę.
Rozmowa szła sztywno. Oczywiście pytania jak się czujemy, jak u nas, jak podoba się wyjazd i takie mało istotne bzdety.
Jednak już po pół godzinie było trochę lepiej. Ocieplilo się trochę między nami. Jednak nadal było wyczuwalne napięcie, wiedziałem o co chce zapytać. Oczywiście ze chciała to wiedzieć, która baba przepuscilaby taką okazję na dowiedzenie się czegoś. Mimo wszystko chciałem jej opowiadać o wszystkim. Nawet jak nie pytala chciałem. Ale wiedziałem ze sama musi być na to gotowa. Chyba nigdy nie przejdzie mi z nią. Nawet nie robie sobie nadziei juz u tych dziewczyn, mimo że są świetne.
-idziemy na górę. W pokoju będę mogła się położyć.
Tak jasne. Wstałem i pomogłem jej wstać. Zachwiala się, ale utrzymala pion. Popatrzyłem na nią i zapytalem czy mogę. W sumie tylko po to żeby tak bardzo nie krzyczała. Podnioslem ją. Mimo lekkiego bólu w ręku, było okej.
Zanioslem ją na łóżko. Usiadłem na chwilę. Popatrzyłem na nią. Co on ma w sobie.
Zamyslilem się. Z głębokich otchłani umysłu wyrwalo mnie jej pytanie.
- jak z narkotykami?
Powiedziałem jej, że trafiła do mnie ostatnimi słowami. Ze próbuje się zmienić. Ze próbuje poukładać wszystko.
To tym wszystkim zapadło milczenie. Usiadla mi na kolana, przytulila się i wyszeptala w szyję
-ciesze się, że tak postepujesz i zrozumiałeś.
-dzięki Tobie. - odpowiedziałem i odwrocilem twarz w jej stronę.
Patrzyła mi głęboko w oczy. Badała każdy mój ruch, nawet połknięcia śliny.
Byliśmy blisko, każdy ruch mógł być zły.
Żeby nie zepsuć nic, nie ruszyłem się. Niech ona coś zrobi.