40!
Nie
zdążyłam nawet się poruszyć i już dostałam sms. Był od
Bartka:
Ubierz
się ładnie :)
Jak
chce no to, nich mu będzie. Niech mu oczy wypadną ! Ubrałam coś
takiego,
do tego założyłam delikatne kolczyki i byłam gotowa. Byłam
zadowolona z efektu, myślę że Bartek padnie. Dłużej nie było mi
dane przeglądać się i zachwycać moim wyglądem, bo z dworu
słuchać było odgłosy klaksonu. Założyłam płaszcz i wyszłam,
zadowolona. Jednak gdy zamykałam pokój pomyślałam o tym, że po
nocy będę musiała zakuwać do matmy. Mina momentalnie mi zrzedła.
Dzwoniłam do Em, żeby zrobiła mi ściągę, ale nie odbierała. Co
za grubas mały, pewnie siedzi gdzieś i nie słyszy... No nic
zadzwonię do niej jeszcze.
Zeszłam
na dół, a tam ścieżka z płatków róż wiodąca prosto do
samochodu mojego nieziemsko przystojnego chłopaka, który stał przy
nim i uśmiechał się do mnie szeroko. Dziś jakoś wyglądał
elegancko i lepiej niż zawsze. Aż sama sobie zazdroszczę takiego
chłopa.
Podeszłam
i przywitałam się.
-
Uuuuu jaka laska, codziennie będę Cię zabierał gdzieś, żebyś
tak wyglądała.
-
Noooo ty też niczego sobie wyglądasz - powiedziałam i uśmiechnęłam
się, a on zaśmiał się.
Otworzył
drzwi i zaprosił mnie do środka. Później sam wsiadł i
pojechaliśmy rozmawiając o całym dniu.
Po
kilku minutach, podjechaliśmy, pod dosyć ładny budynek. Nie
było nic widać. Nie mogłam także rozpoznać co to może być za
miejsce.
Pomógł
mi wysiąść i wprowadził do sali, było dosyć ciemno, a on miał
dziwny uśmiech. O co mu chodzi?
To
jest dziwne, bardzo....
Nie
dokończyłam moich rozmyślań, bo wszyscy zaczęli krzyczeć. Co to
jest? Jakaś sekta? Czy co ? Wyłapałam z tego gwaru nies.......
dz......aaaaaaaaaaaaaaa!
Ktoś
zapalił światło i to byli ludzie, których znam. Wszyscy tu byli,
nawet Em. I...... mama?
O
co chodzi...? Jakiś program mamy Cię czy co?
Bartek
podszedł do mnie i powiedział
-
Wszystkiego najlepszego skarbie - myślę, że będzie ok. Po czym
złożył na moich ustach małego całusa.
Ej,
zaczynam rozumieć! Jeśli dziś jest 6 listopada to znaczy, że są
moje urodziny. I myślę, że to jednak ta okazja. Zapomnieć o
swoich urodzinach... ale jestem zakręcona!
Wszyscy
po kolei składali mi życzenia, ale gdy podeszła do mnie mama
i siostra popłakałam się. To miło z ich strony, że
przyjechały taką długą drogę .
Po
wszystkich życzeniach i prezentach, puścili muzykę.
Połowa siedziała za stołem, a druga próbowała coś
tam podrygiwać.
-
Mogę panią prosić ? -zapytał z uśmiechem łobuziaka
Bartek.
Podałam
mu swoją dłoń. Nasz taniec nie był efektowny, bo
chciałam mieć chwile na pogadanie z nim. Wypytałam się o
wszystko, co zajęło nam z pięć albo i więcej piosenek.
Na
początku którejś z nich ktoś wszedł do sali. To chyba impreza
zamknięta?
Zaraz
powiedziałam o tym Bartkowi i poszłam razem z nim zobaczyć jak
wywala nieproszonego gościa. Jednak przywitał się z
nim normalnie. Przyjrzałam się bliżej tej postaci i to był szok.
trzymał torebkę ozdobną. Podszedł bliżej mnie, swoje usta
miał przy moim uchu, a nasze ciała były przy sobie prawie. Czułam
jego ciepły oddech, który łaskotał mnie w szyję. Wręczył mi
torebkę i zaczął mówić.
-
Cześć, dawno nie gadaliśmy. Ale to już mało ważne, teraz
chciałbym złożyć Ci życzenia z okazji 17 urodzin. Żebyś
zaczęła radzić sobie z matmą i fizyką. Szczęścia w życiu i
uśmiechu tak pięknego jak masz zawsze. - powiedział Alex, a mnie
zamurowało. Jego zapach czułam z każdym wdechem, był męski.
Pocałował mnie 3 razy w policzki i odsunął się pokazując
swoje ząbki w pięknym uśmiechu.
-
dzięki, dziękuję- wymamrotałam.
Chłopcy
wdali się w dyskusję, a ja niepozorne wymknęłam się do
mamy.
Pogadałam
z nią trochę, aż nie powiedziała, że już muszą się zbierać.
pożegnałam się grzecznie z nimi. Ale nie było już żadnego
płaczu, wiem że na święta pojadę do nich. A to tylko troszkę
chodzenia do szkoły.
Koło
12, dużo osób zebrało się i zostało już nieliczne stadko
najbliższych. Nikomu nie chciało się tańczyć, więc, Bartek
zaproponował żebyśmy pojechali do niego. Tam posiedzimy i pogadamy
na spokojnie.
-
Ja to już się będę zbierał - powiedział Alex, który przez
większość imprezy był z nami.
-
No coś ty! Chodź no! - mówił mój chłopak.
-
Nie chce przeszkadzać -powiedział i uśmiechnął się.
-
Przestań, położymy się razem, a dziewczyny razem i
będzie gites! Nie to, że wole chłopców - powiedział i zaśmiał
się.
Po
pół godzinie byliśmy w domu.
-
Głodny jestem !- krzyczał Ryan.
-
Jeśli masz nutelle to zrobię naleśniki- powiedziałam z uśmiechem.
-
Ja nie miałbym ? Ja? Mam wszystko ! To zrobisz, a ja pokaże
wszystkim co i jak?- zapytał Bartek
-
Zrobię, spokojnie -powiedziałam i uśmiechnęłam się. Wychodząc
pocałował mnie w czoło i obdarzył uśmiechem.
-
Mogę pomóc? - zapytał Alex wychodząc zza drzwi.
-
To znajdź miskę i mikser. -powiedziałam i wytarłam spocone ze
zdenerwowania ręce o legginsy.
-
Czyli jeśli znajdę to mogę zostać? -zapytał i zaczął wpatrywać
się we mnie jakby chciał mnie prześwietlić.
-
To nie mój dom, zresztą to wolny kraj, więc jak
zdecydujesz tak będzie - powiedziała beznamiętnie. Mimo ze czułam
jakiś dreszczyk
-
Zostanę i pomogę Ci szukać tego, bo zginiemy z głodu
wszyscy - powiedział i zrobił ten swój uśmiech
Nie
odpowiedziałam nic, mimo że miałam ochotę coś powiedzieć.
Nie wiedziałam co powiedziałabym ale coś na pewno znalazłoby się
żeby powiedzieć.
Po
minucie wszystkie sprzęty były znalezione i mogliśmy zabrać się
za mieszanie składników.
W
między czasie czułam ukradkowe spojrzenia Alexa.
-
Jak chcesz mogę je usmażyć - powiedział czarująco.
-
Dobrze, dam Ci jednego, bo słabo żeby wszyscy jedli spalone
naleśniki - powiedziałam dogryzając mu.
-
Ty nie wiesz co ja potrafię - powiedział tak jakby chciał mnie
poderwać.
-
Oj już nie chwal się tak. - ucięłam temat
Było
czuć tą atmosferę, taką że chcemy zamienić ze sobą kilka słów,
ale też i lekką niechęć raczej z moje strony.
-
Przepraszam - powiedział
-
Co? Za co? Nic nie zrobiłeś przecież - powiedziałam
zdziwiona do niego
-
Nie spodziewałem się jej. Stare czasy to były, ale mimo to
przykro, że tak wyszło.
-
Mnie tez jest przykro - powiedziałam,
I
w tej chwili poczuliśmy okropny smród. Byliśmy z bardzo zajęci
rozmowa żeby zwracać uwagę na naleśniki. Pierwszy spalony, ale
następne były piękne. Chyba nie byli aż tak głodni. Nikt nie
przyszedł zapytać się kiedy będą, to dziwne. Z talerzem
wypełnionym nasza przekąska wkroczyłam do salonu. Za mną stał
Alex. To co zobaczyliśmy to jakiś żart chyba. ..