wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 34



Wróciłam dosyć szybko do domu. Byłam zadowolona chociaż nawet nie wiem z czego. Pierwsze co zrobiłam to pójście pod prysznic. Kilka minut pod ciepłą wodą dodało mi energii na nudnie zapowiadający się dzień. Ubrałam się w coś dosyć odświętnego i pobiegłam lekko spóźniona na mszę na 11. Siedząc przypomniało mi się, że z tego wszystkiego zapomniałam wyciszyć telefonu, który właśnie głośnym sygnałem dal o sobie znać. .. serio?! Akurat teraz? Nie mogłe śpoczekać jeszcze 10 minut? Połowa ludzi zgromadzonych patrzyła na mnie. Czułam, że płonę. Wyszłam.  Nie mogłam znieść tych okropnych oczu  patrzących na mnie jakbym zabiła kogoś.  Każdy może popełnić błąd albo jak to w moim przypadku spieszyć się i zapomnieć. Ach co ja będę się przejmować, nikt mnie nie zna. Przez chwile myślałam o tym zapominając o głupim  dzwoniącym telefonie. Ktoś kto próbował się ze mną kontaktować nie dawał za wygraną.  Dzwonił ciągle, trochę już wkurzona odebrałam:
- halo? ! - powiedziałam
- oo cześć córcia, gdzie jesteś?  - zapytał bardzo dobrze znany mi głos.  To była mama.  Ona?  Dzwoni?
Lekko  zszokowana odpowiedziałam już mniej agresywnie.
- w kościele.
- to odbiorę Cię, do zobaczenia - powiedziała mama i  rozłączyła się.
Zatkało mnie.  Mama, że niby tu jest?  Oczy otworzyły mi się tak, że prawie wpadły. Martwi się o mnie,  może nie zapomniała całkowicie.  Uśmiech mimowolnie wpłynął na moja buzię.  Weszłam do kościoła, ale siedziałam w nim jak na szpilkach.  Nie mogłam się skupić ciągle.  Myślałam o mamie.  Moje myśli były zabiegane. Usłyszałam dzwony kończące mszę. Wybiegłam z kościoła i zobaczyłam wóz mamy. Był to wysoki czarny, jak terenowy samochód z przezroczystym dachem. Nie wiem jak można chcieć taki samochód, jest okropny. Może też i dlatego go zapamiętałam.
Z fotela pasażera pomachała mi moja siostra. Ooooo jaka niespodzianka! Podbiegłam i wsiadłam do autka. Gdy tylko wciągnęłam powietrze poznałam ten okropny zapach... było to zielone jabłuszko. Fuuu aż chciało mi się rzygać. Całe szczęście, że blisko mam szkołę. Mama ruszyła i rozpoczęły się pytania od Dominiki. O wszystko. Mała zawsze była ciekawska. Już niedługo też pójdzie do liceum, no może więcej niż niedługo.
Opowiadałam im o wszystkim. Wciągnięta w rozmowę nie zauważyłam, że samochód zatrzymał się.
Podjechałyśmy pod jakiś budynek. Był cały przeszklony i siedzieli w nim ludzie. Jedli. Więc drogą dedukcji doszłam do tego, że to jest jakaś restauracja. Wyszłyśmy z samochodu, mama pipnęła, żeby włączył się alarm jeśli kradliby te brzydkie auto i weszłyśmy. Grała cicha i spokojna muzyka, wszystko było dopasowane. Wszędzie były miękkie skórzane sofy. Usiadłyśmy w rogu sali, rozebrałyśmy się i gadałyśmy jak nigdy wcześniej. Towarzyszyło temu wiele śmiechów. Z karty wybrałyśmy sałatkę z kurczakiem, jakąś zupę krem z dyni i lody na deser. Po chwili przyniesiono nam jedzonko i mogłyśmy jeść. Jakie to wszystko smaczne było. Najedzone sączyłyśmy jakiś napój z bąbelkami dalej rozmawiając. Dzień który zapowiadał się nudnie jest chyba najlepszym dniem  w moim życiu! Koło 15 zaczęłyśmy się zbierać. Mama odwiozła mnie do szkoły. Pożegnały mnie obie i ruszyły w drogę powrotną. Znowu zostałam sama, ale jeśli mamy tak dobrze się dogadywać to mogę tu zostać. Ruszyłam w stronę wejścia, a tam stał taki ogromny bukiet kwiatów, a pilnował go wysoki chłopak. Jeśli się nie mylę to był to Bartek. Podchodząc bliżej upewniłam się w tym przekonaniu. Stał tyłem do mnie, więc podbiegłam do niego i krzyknęłam "bu". Podskoczył  przy tym odwracając się i śmiejąc z siebie.
- Taki wielki, a tak się boi - powiedziałam śmiejąc się i wskakując na murek.
- Masz niedobrznico - powiedział wręczając mi takie skromne kwiatki.
- Ojej dziękuję - powiedziałam rzucając mu się na szyję i przytulając. - Są cudowne - dodałam wąchając je.
- Wejdziesz? - zapytałam uśmiechając się do niego.
- Tak z chęcią- odpowiedział uśmiechając się chytrze
- Nie tak jak ostatnio, o nie - powiedziałam groźnie.
Zrobił minę smutnego pieska i takie oczy błagalne.
- Nie, bo muszę się pouczyć! No chodź, bo tracisz czas - powiedziałam i obejmując wielki bukiet skierowałam się do wejścia.
Znowu w drzwiach spotkałam Alexa. Posmutniał, gdy mnie zobaczył z bukietem, a jeszcze bardziej jak zobaczył Bartka. Przywitał się z nim, a do mnie wymusił uśmiech. Już miałam wchodzić na drugi schodek, gdy Bartek zaczął z nim rozmawiać. Wyczułam w głosie Alexa niechęć do tej rozmowy, ale jeśli Bartek tego nie zauważył to może jednak mi się zdawało?
- Idę wstawić kwiatki- powiedziałam wcinając się w rozmowę. Nie czekając na odpowiedź ruszyłam.
Siedziałam w pokoju przez chwilę sama, czekając aż się nagada wystarczająco z moim niedoszłym chłopakiem. Miał być tym moim chłopakiem, przynajmniej tak myślę i nagle wszystko zwalił.
Pogadaliśmy z Bartkiem troszkę, pooglądaliśmy coś przez chwilę w telewizji i poprosiłam, aby już się zwijał, bo chwiałam zajrzeć do lekcji. Po przypomnieniu sobie materiału, poszłam się umyć. Potem kontynuowałam wieczór z telewizją. Oglądając bardzo nudny film poszłam spać.

--------------------------------
Macie rozdział :3 jak tam pierwsze dni ferii ? :) dziękuję ja piękne komentarze wszystkim :) chyba będę musiała pisać trochę szybciej :d bo tyle jest rozdziałów, a to dopiero 2 tygodnie szkoły Julki. .. jak myślicie przyspieszać akcje?

5 komentarzy:

  1. Dodawaj więcej rozdziałów ;) ten jest super! Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  2. boże kobieto jak możesz tak ja ubrać - siostrzyczka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku jaki świetny *-*
    Tak pewnie,pisz częściej :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział . Jeżeli możesz to pisz częściej ! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział...jak zawsze xd

    OdpowiedzUsuń